piątek, 29 marca 2024

Newsroom

Dlaczego spadek WIBOR nie jest złą wiadomością dla posiadaczy obligacji?

Emil Szweda, Obligacje.pl | 15 stycznia 2013
Choć od wakacji WIBOR spadł o 115 pkt bazowych, a oprocentowanie większości obligacji korporacyjnych zależy właśnie od tej stawki, niekoniecznie jest to zła sytuacja dla inwestorów.

   Każdy kij ma dwa końce i choć spadek oprocentowania obligacji z 10 proc. do 8,85 proc. i perspektywa dalszego obniżenia stawki w kierunku 8 proc. jest jak najbardziej realna, to w istocie sytuacja ta niesie w sobie więcej korzyści, niż można spodziewać się na pierwszy rzut oka.

   Zysk realny w górę

   Największe powody do zmartwienia z powodu spadku WIBOR mają nie inwestorzy posiadający obligacje o zmiennym kuponie, ale minister finansów. Niższe oprocentowanie oznacza bowiem także niższy przychód do opodatkowania i co za tym idzie także niższe wpływy z podatku. Oczywiście możliwość zmniejszenia zapłaconego podatku kosztem własnego zysku jest bardziej pocieszeniem niż rzeczywiście osiągniętą korzyścią. Ale jest to tylko połowa korzystnego równania. Drugą jest spadek inflacji, który (m.in.) pociągnął w dół stopy WIBOR. Dzięki niższej inflacji i niższemu podatkowi, realne zyski z odsetek od obligacji o zmiennym kuponie wzrosły przez ostatnie pół roku i to o ponad 10 proc. Prześledźmy rzecz na przykładzie obligacji oprocentowanej na 5 pkt proc. ponad WIBOR. W lecie dawały one 10 proc. zysku nominalnego. Po zapłaceniu podatku było to 8,1 proc. netto, po odliczeniu inflacji na poziomie 4 proc. zostawało już tylko 3,96 proc. (wzór na realną stopę zysku Fischera). Załóżmy teraz, że oprocentowanie obligacji spada nam do 8 proc. brutto, a inflacja do 2 proc. Po odliczeniu podatku i kosztu inflacji zysk realny wynosi 4,39 proc. - o o 11,4 proc. więcej niż przy nominalnie wyższym oprocentowaniu papierów.

   Cała ta wyliczanka oznacza, że za otrzymane niższe odsetki kupimy o 11,4 proc. więcej towarów niż od wyższych odsetek otrzymanych w okresie wysokiej inflacji. Oczywiście o ile koszyk inflacyjny GUS odpowiada rzeczywiście naszemu koszykowi dóbr i usług.

   Napływ inwestorów

   Czym innym jest spadek oprocentowania obligacji z 10 do 8 proc., a czym innym spadek oprocentowania lokaty z 5 do 3 proc. W pierwszym przypadku tracimy 20 proc. nominalnego zysku brutto, w drugim aż 40 proc. Prawda jest taka, że posiadacze depozytów już mają, albo wkrótce będą mieli prawo narzekać na spadek otrzymywanych odsetek o wiele głośniej niż posiadacze obligacji korporacyjnych o zmiennym kuponie.

   Być może część z posiadaczy depozytów nie poprzestanie na narzekaniach, ale poszuka innych, bardziej dochodowych form inwestycji. Obligacje jako pokrewne depozytom bankowym znajdą się w zasięgu wzroku i rozmyślań. Spodziewany napływ nowych inwestorów indywidualnych na Catalyst jest doskonałą informacją dla inwestorów, którzy już są na nim obecni. I nie mam bynajmniej na myśli możliwości sprzedania niedoświadczonym inwestorom papierów powyżej ich rzeczywistej wartości (kuriozalne transakcje z ujemnymi rentownościami zdarzały się na Catalyst i w przeszłości). Chodzi o poprawę płynności na tym rynku. Nie jest tajemnicą, że obecnie o płynności handlu i liczbie transakcji decydują inwestorzy indywidualni. Wystarczy porównać częstotliwość transakcji obligacjami korporacyjnymi na Bond Spot i na detalicznej części Catalyst by dojść do tego samego wniosku. A wyższa płynność, to niższe spready i możliwość zawierania transakcji po bardziej dogodnych cenach w krótszym czasie. Co prawda wraz z popularyzacją Catalyst skończy się jego nieefektywność, która pozwala niekiedy zarobić krocie, ale płynność rynku i popularyzacja obligacji korporacyjnych jako metody inwestowania, jest tego warta.

   Pewność inwestycji

   Spadek WIBOR oznacza realnie niższe koszty dla emitentów obligacji. Każdy punkt spadku WIBOR to ok. 2 mln zł zaoszczędzone na naliczanych i wypłacanych odsetkach od zmiennych papierów notowanych na Catalyst. Ale nie chodzi tylko o to. Emitenci obligacji mają także zobowiązania odsetkowe w bankach i także w tym przypadku większość kredytów – zwłaszcza długoterminowych – opiera się o stopę WIBOR. W skali gospodarki zaoszczędzone kwoty liczone są w miliardach złotych. A to oznacza, że rentowność prowadzonego biznesu może dzięki niższym kosztom finansowym być wyższa. Mówiąc inaczej, niższe koszty finansowe to także większe bezpieczeństwo finansowe emitentów obligacji, a więc i niższe ryzyko dla inwestujących w obligacje. Jest to korzyść, której nie można pominąć w roku spowolnienia gospodarczego i w roku, w którym zapadają obligacje (na Catalyst) o wartości 2,7 mld zł. Dzięki niższym kosztom emitenci mogą łatwiej uzyskać refinansowanie na wykupy obligacji jeśli zajdzie taka potrzeba. Zaś dzięki wyższemu bezpieczeństwu inwestorzy mogą łatwiej akceptować ryzyko, które do tej pory wiązało się z inwestycjami w papiery typu high yeild.

   Nowi emitenci

   Należy się także liczyć z napływem nowych emitentów na rynek. Banki nadal są bardzo ostrożne w udzielaniu kredytów, ale skoro koszty finansowania działalności na rynku papierów dłużnych są niższe, więcej niż dotąd firm może poszukiwać środków w portfelach inwestorów. Potencjalnie jest to również korzyść trudna do przecenienia na rynku zdominowanym obecnie przez banki, deweloperów i firmy windykacyjne. Dywersyfikacja ryzyka między podmioty z różnych branż powinna być pod koniec 2013 r. łatwiejsza niż obecnie.

   Podsumowanie

   Największą korzyścią ze spadku WIBOR i inflacji są wyższe zyski realne, mimo niższych dochodów nominalnych, ponieważ są to korzyści policzalne. W grudniu na Catalyst dokonano 3 tys. transakcji, co jest najlepszym wynikiem w historii tego rynku – świadczy on o rosnącym zainteresowaniu rynkiem wśród detalicznych inwestorów, zatem potwierdza wyżej przedstawione wnioski. Co do bezpieczeństwa inwestycji, to nie sposób go zmierzyć, ponieważ liczba opóźnień w spłacie obligacji będzie prawdopodobnie i tak wyższa niż w poprzednich latach, a trudno będzie przeliczyć ilu takich zdarzeń uda się uniknąć bezpośrednio dzięki spadkowi WIBOR. Oczywiście pozostaje pytanie, czy cena jaką trzeba zapłacić za rozwój rynku i jego generalnie niższe ryzyko pokrywa koszty (spadek nominalnych dochodów). Na to pytanie każdy odpowie przez pryzmat własnego portfela.  

Więcej wiadomości kategorii Analizy