niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Cztery strategie inwestowania na Catalyst

Emil Szweda, Obligacje.pl | 22 maja 2013
Streszczenie wystąpienia wygłoszonego na Forum Instrumentów Dłużnych zorganizowanego przez Giełdę i Getin Noble Bank 21 maja w Warszawie.

Catalyst ze swoim wachlarzem notowanych tu instrumentów oferuje możliwości inwestowania i dla konserwatywnych inwestorów, i dla tych, którzy za cenę podwyższonego ryzyka, czasem bardzo wysokiego, szukają ponadprzeciętnych zwrotów z inwestycji. Oczywiście mankamentem rynku jest płynność i sądzę, że na obecnym etapie jego rozwoju potrzebny jest impuls, który przyspieszyłby tempo przyciągania nowych inwestorów, dzięki czemu płynność mogłaby ulec poprawie. Takim impulsem mogą być duże, publiczne oferty skierowane do inwestorów detalicznych, które skalą przypominałyby projekty prywatyzacyjne z lat 90.

Kup i trzymaj

Najbardziej popularną strategią inwestowania na Catalyst jest "kup i trzymaj". Jest ona zarazem magnesem przyciągającym inwestorów, którzy liczą na wyższe dochody możliwe do osiągnięcia bez dodatkowego wysiłku, jak i przekleństwem Catalyst. Bo skoro inwestorzy wybierają strategię "kup i trzymaj", to automatycznie pojawia się problem płynności na rynku wtórnym. Celuje w nim rynek hurtowy, ponieważ "kup i trzymaj" jest wygodna także dla inwestorów instytucjonalnych, którzy raz kupione obligacje trzymają do wykupu lub do bankructwa emitenta.

Najważniejszą cechą tej strategii jest z góry znany wynik z inwestycji. Czyli dokonując inwestycji, od razu wiem jakie będą moje profity, ponieważ wiem, jaka będzie cena i data wykupu obligacji. Przy czym, przy obligacjach o zmiennej stopie procentowej, a takie reprezentują ok. 80 proc. notowanych papierów, ryzyko inwestycji ograniczone jest do ryzyka emitenta. W rzeczy samej także wysokość oprocentowania lub rentowność inwestycji w przypadku inwestycji na rynku wtórnym, także uzależniona jest od ryzyka emitenta.

Ponieważ takie ryzyko istnieje, strategia "kup i trzymaj" nie powinna być utożsamiana z "kup i zapomnij". Sytuację emitentów należy stale monitorować, ponieważ potencjalne kłopoty da się z raportów okresowych wyczytać. A Catalyst daje bardzo dużo czasu na reakcję. Nieraz od publikacji raportu okresowego, który wskazuje na kłopoty do czasu reakcji kursu obligacji miają całe miesiące i kwartały. Pod tym wzlgędem Catalyst bardzo różni się od rynku akcji, gdzie reakcja na zawartość raportów okresowych jest natychmiastowa. Na Catalyst często po publikacji nawet słabego raportu z wynikami, z kursem obligacji nie dzieje się nic, lub prawie nic i można wycofać się z minimalnymi stratami, lub nawet bez nich, biorąc pod uwagę, że są to papiery oprocentowane i naliczone oprocentowanie może z naddatkiem zrekompensować niewielki spadek notowań.

Zarabianie na rynku stopy procentowej

Jest to strategia podobna do "kup i trzymaj", z tym, że trzeba wiedzieć co i kiedy trzymać i trzeba też sprzedać obligacje, aby zrealizować zysk, bo w przeciwnym wypadku wzrost kursu nic nam nie da. Wzrost notowań obligacji wyraźnie powyżej nominału zawsze ma bowiem charakter czasowy, ponieważ z góry wiadomo, po jakiej cenie papiery zostaną wykupione. Notowania będą dążyły do ceny nominalnej im bliższy jest ich termin wykupu. Oczywiście, o ile tylko wykup obligacji nie wzbudza wątpliwości.

Strategia ta opiera się na założeniu, że ceny obligacji o stałym oprocentowaniu rosną w okresie spadku stóp procentowych. Żeby ją opisać posłużę się przykładem - załóżmy, że przed rokiem inwestor stanął przed wyborem zakupu obligacji oprocentowanych na 9 proc. ze stałym kuponem i na 10 proc. ze zmiennym oprocentowaniem. Wybrał wyższe oprocentowanie zmienne. Ale po roku spadku stóp procentowych, obligacje o zmiennym kuponie dają już tylko 7,6 proc. zysku, podczas gdy oprocentowanie papierów ze stałym kuponem nie zmieniło się. Naturalnie nasz inwestor chciałby kupić w tej sytuacji papiery o stałym kuponie, ale niestety ich rynkowa cena jest już dziś odpowiednio wyższa. Gdyby rok temu wybrał papiery oprocentowane na 9 proc., dziś cieszyłby się i wyższymi odsetkami i możliwością sprzedaży obligacji o po wyższej cenie, co stanowiłoby jego dodatkowy dochód. Jak wysoki?

Cena obligacji drogowywch IDS1022 wyemitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego wzrosła od maja zeszłego roku ze 100 do 120 proc. Ten wzrost ceny wraz z naliczonymi odsetkami daje 25,45 proc. zysku. Od obligacji niemalże skarbowych, bowiem BGK jest bankiem specjalnego przeznaczenia należącym w całości do skarbu państwa. Innym przykładem mogą być obligacje Warszawy, gdzie zwrot z rocznej inwestycji rozumiany jako wzrost ceny i naliczone odsetki przekroczył 20,4 proc.

Ale nie należy zapominać, że tego typu inwestycje nie zwalniają inwestorów z ryzyka emitenta. Przykładem niech będą obligacje Marvipolu (MVF1213), które mimo stałego oprocentowania dały roczną stratę na poziomie nieco ponad 2 proc. (obliczenia były aktualne na dzień przygotowywania prezentacji czyli 15 maja - red.). 

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Nie można zabezpieczyć się przed spadkiem stóp procentowych po fakcie, tak jak nie można ubezpieczyć domu po pożarze. O tym trzeba myśleć wcześniej. Dziś zakup obligacji BGK daje nieco ponad 3 proc. rentowności. Ta cena uwzględnia nie tylko dokonane już obniżki stóp, ale także dwie czy trzy kolejne. Na zabezpieczenie się przed spadkiem stóp procentowych jest już dziś za późno, chyba że ktoś sądzi, że będą one spadały jeszcze niżej.

Zarabianie na debiutach

Ten rodzaj działania wymaga już przyjęcia bardzo aktywnej postawy od inwestorów, ale coraz częściej tego rodzaju działania są już podejmowane. Mówiąc najprościej, pomysł polega na zakupie obligacji na rynku pierwotnym i ich odsprzedaży na Catalyst po wyższej cenie. Jak dużo wyższej? Jeśli od opłacacenia zapisu do dnia debiutu mija miesiąc, a obligacje uda się sprzedać 1 pkt proc. powyżej nominału, to ten 1 proc. podnosi rentowność o 12 proc. w skali roku. Plus naliczone oprocentowanie i mamy rentowność na poziomie ok. 20 proc.

Większość debiutów wypada właśnie powyżej nominału, przy czym ważny jest czas, który mija od przeprowadzenia emisji do dnia debiutu. Ten okres się skraca w ostatnich miesiącach i trwa średnio cztery-pięć tygodni. Jeszcze pół roku temu, czy rok temu było to dwa, trzy miesiące. A ma to niebagatelne znaczenie, bo inna będzie rentowność ze sprzedaży z 1 proc. dodatkowego dochodu zarobionego w miesiąc, a inna jeśli trwa to trzy miesiące. Jeśli jest to miesiąc, kapitałem można obrócić 12 razy w ciągu roku i osiągnąć rzeczywiście 20 proc. zysku.

Dlaczego ceny obligacji na debiutach osiągają wartości umożliwiające cały proceder? Ponieważ mamy do czynienia z reglamentowanym dostępem do rynku pierwotnego. O emisjach prywatnych nie wolno informować grupy inwestorów większej niż 149. W przypadku emisji publicznych bez prospektu próg minimalnego zapisu został ustalony na poziomie równowartości 100 tys. EUR, przed 22 kwietnia było to 50 tys. EUR. To sprawia, że emisje obligacji nie są kierowane do detalicznych inwestorów, którzy często o tym, że dana firma w ogóle przeprowadziła emisję mają szanse dowiedzieć się w dopiero w dniu jej debiutu na Catalyst. Dopiero wtedy mogą podjąć decyzję, czy papier jest dla nich atrakcyjny i jeśli tak, to mogą złożyć zlecenie zakupu. Ponieważ jednak dla większości uczestników rynku pierwotnego, wartość ma strategia „kup i trzymaj”, cena zakupu musi przewyższać nominał.

Obserwuję jednak rosnące grono inwestorów – raczej detalicznych – którzy biorą udział w emisjach, żeby sprzedać obligacje na Catalyst jak najszybciej po debiucie. Dzięki temu uzyskiwane ceny stopniowo są coraz niższe, ponieważ między tymi samozwańczymi market makerami także zachodzi konkurencja. Wysokość ceny na debiucie, która przewyższa nominał, można uznać za rodzaj wynagrodzenia za ich pracę, która jest bardzo cenna z punktu widzenia rynku, bowiem dostarczają oni papiery tym, którzy nie mogli ich nabyć w ofercie pierwotnej, a po drugie dostarczają także płynność papieru i ceny niższe, niż gdyby tego rodzaju mechanizm nie był powielany.

Z czasem, gdy strategia ta zostanie zauważona i podchwycona przez większą liczbę inwestorów, premie ze sprzedaży mogą spadać.

Strategia stresu

Ostatnią ze strategii, którą wyróżniam jest zakup obligacji poniżej nominału, to jest zakup tych papierów, których emitenci przeżywają bardzo poważne kłopoty z płynnością, które są odzwierciedlone w cenie obligacji. Pomijam tu notowania poniżej nominału wynikające z wahań stóp procentowych lub związanych z rozliczeniami podatkowymi.

Premie możliwe do osiągnięcia są bardzo kuszące, ale ryzyko także jest ponadprzeciętne. W czerwcu 2012 r. raport roczny opublikowało Oshee. Wykazało ujemny kapitał własny, stratę operacyjną, netto, brak środków na wykup zapadających w październiku obligacji. Papiery potaniały do ok. 50 proc. nominału, a jednak Oshee zdołało pozyskać środki na wykup obligacji. Ktoś, kto kupił je za 50 proc. nominału i otrzymał 100 proc. nominału dwa miesiące później, zarobił 100 proc. w dwa miesiące. To daje 600 proc. rocznej rentowności.

Podobne przykłady znajdziemy także w ostatnich miesiącach. Redan, Gant, Marvipol – wszędzie tam spółkom udało się zorganizować środki na wykup, choć nie miały ich w kasie.

Minusem tej strategii jest jednak brak kontroli. Sukces uzależniony jest od decyzji kogoś innego, nie wiadomo, czy znajdą się inwestorzy gotowi zrefinansować wykup obligacji. Dlatego właśnie tak duże jest ryzyko inwestycji i tak znaczące mogą być późniejsze zwroty.

Ponieważ miałem mówić także o możliwościach strat, to przypomnę, że na Catalyst zdarzały się także bankructwa, a obligacje nie zostały spłacone ani w terminie, ani po nim. Więc to ryzyko się materializuje.

Uważam, że ryzyko można rozpoznać odpowiednio wcześnie i można też zapobiec stratom w portfelu.

Przy okazji chcę podkreślić, że nie należy się sugerować zabezpieczeniem obligacji eliminując ryzyko strat. Tylko w ostatnich dniach obligacji nie spłaciły Miraculum i Widok Energia – a są to obligcje zabezpieczone. Wcześniej wnioski o upadłość złożył Ideon i TimberOne – także ich obligacje były zabezpieczone.

Moim zdaniem najlepszym zabezpieczeniem jest bilans i rachunek wyników. Lepiej mieć niezabezpieczone obligacje spółki, która nie ma problemów finansowych niż zabezpieczone firmy, która ociera się o bankructwo.

Więcej wiadomości kategorii Poradniki