wtorek, 19 marca 2024

Obligacje korporacyjne - podstawy inwestowania

    Obligacje korporacyjne dla opornych
    Zastanów się czy oprocentowanie wynagradza podjęte ryzyko, podziel portfel jak torcik wedlowski i strzeż się gruszek na wierzbie – to garść porad dla początkujących w świecie obligacji korporacyjnych.

    Obligacje korporacyjne - podstawy inwestowaniaKolejne publiczne emisje obligacji korporacyjnych oraz ich kampanie reklamowe przyciągają na rynek kolejnych inwestorów indywidualnych, którym często brakuje doświadczenia w inwestycjach w tego rodzaju instrumenty. A nie jest to sprawa tak trywialna, jak może się wydawać.

    Czy oprocentowanie jest odpowiednie?

    Początkującemu inwestorowi trudno jest osądzić, czy dana emisja obligacji korporacyjnych powinna być oprocentowana na 4,5, 5 czy może na 7,5 proc. Zazwyczaj istnieje jednak logiczne wytłumaczenie wysokości oferowanego oprocentowania, zwłaszcza w przypadku dużych emisji publicznych (tj. przeprowadzanych na podstawie prospektów emisyjnych).

    Najłatwiej ocenić warunki oprocentowania porównując je z innymi podobnymi ofertami. Podobnymi, czyli z emisjami przeprowadzanymi przez spółkę z tej samej branży, albo nawet przez tę samą spółkę w przeszłości. Jak dotąd wszystkie prospektowe emisje publiczne były i są wprowadzane do obrotu na Catalyst. Płynność wyemitowanych w ten sposób obligacji korporacyjnych przewyższa średnią płynność na rynku (mierzoną jako relację rocznych obrotów do wartości emisji) dwa do nawet siedmiu razy, zatem można uznać, że wyceny obligacji korporacyjnych z publicznych emisji na rynku wtórnym najczęściej są odzwierciedleniem racjonalnych postaw inwestorów, a nie efektem przypadkowych wahań cen wymuszonych niską płynnością.

    Bardzo często okazuje się, że choć w przeszłości emitenci obligacji korporacyjnych oferowali inwestorom wyższe oprocentowanie, to ich obligacje notowane są z premią względem nominału i rentowność jest niższa niż oprocentowanie oferowane w nowej emisji. Warto przy tym pamiętać, że im krótszy jest okres inwestycji, tym niższe jej ryzyko, a zatem także i rentowność obligacji powinna być niższa. Z grubsza możemy szacować koszt takiego ryzyka na 10-20 pkt bazowych za każdy dodatkowy rok inwestycji, przy czym różnica między np. inwestycją roczną i dwuletnią będzie wyższa (nawet 0,5-1 pkt proc.) niż między trzyletnią i czteroletnią.

    Jeśli jednak to obligacje korporacyjne na Catalyst dają wyższą rentowność niż oprocentowanie oferowane nowej w emisji, lepszym wyborem będzie zakup obligacji na rynku wtórnym.

    Dokonując porównań między przedstawicielami branży nie należy zapominać o różnicach między firmami. Należałoby więc kierować się wskaźnikami zadłużenia (np. relacją długu netto do kapitału własnego) oraz zdolnością firm do jego obsługi. W najprostszym ujęciu – im wyższe jest zadłużenie danej firmy, tym wyższe jest ryzyko inwestycji i tym wyższego należy oczekiwać oprocentowania.

    Ile jajek w koszyku?

    Kwotę, którą zamierzasz zainwestować w obligacje firm, podziel na dwie równe części. Jedną z nich odłóż z powrotem na lokatę i wróć do niej, gdy zyskasz nieco doświadczenia. Pozostałą część podziel np. na dziesięć równych części i każdą z nich zainwestuj w obligacje innej firmy.

    O ile sens dywersyfikacji w przypadku inwestycji w ryzykowne instrumenty (jak np. akcje) jest dyskusyjny (razem z ograniczeniem ryzyka zmniejszamy też szanse na duże zyski), o tyle w przypadku obligacji korporacyjnych dywersyfikacja oznacza rozłożenie ryzyka bez utraty dochodów, ponieważ wszystkie obligacje z portfela pracują dla swoich właścicieli, choć w różnym tempie.

    Emitentów obligacji korporacyjnych możemy podzielić według trzech grup. Pierwszą tworzą emitenci, którzy odporni są na silne wahania koniunktury i przetrwają ewentualną recesję bez uszczerbku dla swoich wierzycieli (np. banki, koncerny energetyczne). Drugą grupą firm są emitenci, których kondycja finansowa jest dobra dzięki koniunkturze w gospodarce lub w ich branży, ale nie wiadomo do końca jak poradzą sobie w razie spowolnienia (np. deweloperzy, windykatorzy, firmy pożyczkowe). Ostatnią zaś grupa firm, która ma problemy z osiąganiem zysków i kontrolą zadłużenia nawet w okresie dobrej koniunktury. Oczywiście ryzyko, które oferują wpływa na rentowność ich obligacji korporacyjnych i każdy powinien sam udzielić sobie odpowiedzi na pytanie w jakich proporcjach chce dobierać do portfela przedstawicieli poszczególnych grup. Im mniejsze jest doświadczenie inwestora, tym niższy powinien być udział ryzykownych papierów w portfelu, ale oczywiście można też polegać na szczęściu i opiniach innych.

    Choć w obligacje korporacyjne inwestuje się z myślą „kup i trzymaj”, nie wolno tej strategii mylić z „kup i zapomnij”. Inwestorzy powinni sprawdzać regularnie kondycję emitentów, którym powierzyli pieniądze. Tylko najbardziej zaawansowani poradzą sobie z monitorowaniem więcej niż 10, 20 czy 30 spółek w portfelu, dlatego stopień dywersyfikacji należy dostosować też do możliwości poświęcenia czasu inwestycjom. Im mniej tego czasu mamy, tym mniejsze środki powinniśmy inwestować.

    Bądź jak bank

    Inwestowanie w obligacje korporacyjne polega na ocenie wiarygodności kredytowej emitenta. Innymi słowy inwestor wchodzi w buty pracownika banku, który ocenia wniosek kredytowy. Jak wiadomo, aby dostać kredyt w banku należy legitymować się zdolnością kredytową, a nie samą obietnicą jej uzyskania. Tak samo powinni działać inwestorzy – oceniać, czy dana firma jest już dziś zdolna do obsługi zobowiązań, czy wypracowuje wystarczająco duże zyski by poradzić sobie z obsługą nowych obligacji korporacyjnych i czy już dziś wiadomo, z czego obligacje spłaci.

    Nie należy zaś ulegać roztaczanym wizjom, obietnicom przyszłych zysków (jeśli dziś ich nie ma), opowieściom o tym, jak wspaniale spółka się rozwinie, gdy już pożyczy od nas środki. Być może tak właśnie się stanie, ale rozkład ryzyka jest w takiej sytuacji nierównomierny – zyski przypadną akcjonariuszom, lecz straty pokrywane będą na rachunek obligatariuszy. Firma, która nie ma zdolności kredytowej powinna raczej emitować akcje, a nie dług. Choć naturalnie od każdej zasady są wyjątki i dobre zabezpieczenie może nieco zmienić proporcje ryzyka.

    Inwestuj odpowiedzialnie

    Obligacje korporacyjne to nie akcje. Tu odwaga rzadko jest premiowana, chciwość karana jest zaś z największą surowością. W świecie niskiego oprocentowania depozytów łatwo zarazić się obligacyjnym bakcylem, ale nie warto spieszyć się decyzjami. Nie ma na tym rynku ekspresów, które właśnie odjeżdżają z peronów wioząc wybrańców po bezkresne zwroty z kapitału. Po jednej zamkniętej emisji zawsze przychodzi kolejna, po jednym wagoniku kolejki za chwilę ustawia się kolejny. Zdążysz po obligacje korporacyjne.