czwartek, 20 marca 2025

Newsroom

Czy inwestycje w obligacje są tylko dla bogatych?

Emil Szweda | 19 marca 2025
Publicznie dostępne informacje wskazują, że w obligacje korporacyjne inwestują nieprzeciętnie zamożni inwestorzy, najczęściej w średnim wieku. Ale budowę portfela można zacząć już od 100 złotych. Pytanie czy warto angażować niskie kwoty?

Rozważając jakąkolwiek inwestycję dobrze byłoby zacząć od postawienia pytania o jej cel. I jeśli od tego właśnie zaczniemy, najczęściej okaże się, że w każdym portfelu znajdzie się miejsce na obligacje, skarbowe czy korporacyjne, i - co więcej - zajmą one istotną część tego portfela.

Chcę mieć więcej

Jeśli cel inwestycyjny jest wyznaczony dość ogólnie i brzmi „chcę mieć więcej pieniędzy”, to wskazuje on na brak terminu zakończenia inwestycji, a w długim terminie akcje spiszą się lepiej niż obligacje. Ale warto pamiętać o lekcjach z przeszłości. Giełdowe bessy są nieodłącznym elementem cyklu, a potrafią pożreć naprawdę sporą część kapitału. Bessa z okresu Wielkiej Depresji (1929-1933) zabrała aż 89 proc. wartości Dow Jonesa, a straty zostały odrobione dopiero po 24 latach. WIG dopiero po szesnastu latach trwale przebił szczyt notowań z 2007 r. Zdarza się zatem, że odrabianie giełdowych strat trwa naprawdę długo. Ale dokupowanie przecenionych akcji pozwoliłoby znacznie skrócić ten czas.

I tu właśnie pojawiają się obligacje. Jeśli część aktywów ulokowana zostanie właśnie w ten sposób, w roli żelaznej rezerwy kapitału, można będzie go wykorzystać w czasie giełdowej bessy do zakupów przecenionych akcji. Można taką operację przeprowadzać sprzedając obligacje i kupując akcje albo - jeśli pakiet obligacji był solidny - przeznaczając na zakupy akcji tylko wypłacane odsetki, co zminimalizuje ryzyko utraty kapitału.

W obecnych warunkach - tj. wysokich stóp procentowych w Polsce - zyski z odsetek od obligacji korporacyjnych osiągają poziomy konkurujące wręcz ze średnią długoterminową stopą zwrotu z rynków akcji. Nawet konserwatywnie nastawieni inwestorzy mogą wykorzystać sytuację i zbudować bezpieczny portfel z np. 90-proc. udziałem obligacji i 10-proc. udziałem akcji. W razie bessy, dochody odsetkowe pokryją (i to z nawiązką) straty z rynku akcji.

Pieniądze na czas

Udział obligacji w portfelu inwestycyjnym, który nie ma określonej z góry daty likwidacji, zależy głównie od osobistych preferencji lub od warunków rynkowych i próby dostosowania portfela do tych warunków (można np. zwiększać udział akcji lub obligacji w zależności od cykli giełdowych, koniunktury w gospodarce, wysokości stóp, itp). 

W rzeczywistości jednak większość „zwykłych ludzi” potrzebuje pieniędzy na określone wydatki i jest w stanie precyzyjnie zaplanować, w którym momencie pieniądze się przydadzą. I w tej właśnie roli obligacje spiszą się doskonale. Dzięki znanym z góry terminom zapadalności i warunkom wypłaty odsetek, inwestorzy mogą tak zaplanować inwestycje, by pieniądze pojawiały się na ich kontach dokładnie wtedy, kiedy są potrzebne. Czy będą to wakacje, czy wykup samochodu z leasingu, opłata czesnego za studia dziecka a nawet opłacanie comiesięcznych rachunków za media - każdą z tych sytuacji, i wiele innych, można zaplanować, a więc także przygotować się do niej z odpowiednim wyprzedzeniem.

Obligacje skarbowe są dostępne w ciągłej sprzedaży, a więc można dokonać zakupu w taki sposób, by odsetki wypłacane były np. każdego dziesiątego dnia miesiąca, czyli wtedy, kiedy opłacane są domowe rachunki za prąd i gaz. Jeśli ktoś woli wyższe odsetki i nie boi się wyższego ryzyka, ma też do dyspozycji całą paletę obligacji korporacyjnych. Każdego dnia przynajmniej kilka serii wypłaca odsetki, każdego miesiąca co najmniej kilka serii zapada i pieniądze wracają do inwestorów. Dzięki temu dość łatwo tak zaprojektować inwestycję, by środki wróciły akurat wtedy, kiedy będą potrzebne, a w międzyczasie zapracowały na tłuste odsetki.

Jeśli postawimy przed obligacjami konkretne zadania do wykonania, czyli określimy cel inwestycji i termin zwrotu środków lub wypłaty odsetek, okaże się, że dolne limity opłacalności inwestycji w obligacje są położone bardzo nisko. Już kilkanaście tysięcy złotych może wystarczyć, żeby wypracowane odsetki wspierały domowy budżet w regulowaniu rachunków. Z drugiej strony nawet skromne oszczędności pozostają do dyspozycji (obligacje można zwykle sprzedać lub umorzyć), gdyby pojawiły się pilne potrzeby skorzystania z nich. Idąc dalej - nawet kilkaset złotych lokowanych w obligacje systematycznie, co miesiąc, wystarczy do zbudowania solidnego kapitału, który nie będzie ustępował bezpieczeństwem lokatom bankowym. Z tej roli wywiążą się np. sześcio- i dwunastoletnie obligacje oszczędnościowe skarbu państwa indeksowane inflacją. Mogą je kupować tylko beneficjenci programu 800+, a wyposażono je w nieprzeciętnie wysokie marże doliczane do inflacji. Jeśli wypłaty (odsetki są kapitalizowane) nastąpią w okresie wchodzenia dziecka w dorosłość, mogą pokryć wydatki studenckie lub po prostu umożliwią bezpieczny start w dorosłe życie bez narażania środków na ryzyko wahań wyceny giełdowej.

Oczywiście nie ma też powodów, żeby nie lokować w obligacjach znaczących kwot. W miarę zbliżania się wieku emerytalnego, bezpieczeństwo inwestycji zyskuje na skali priorytetów, a wypracowany przez lata kapitał emerytalny może sięgać pokaźnych rozmiarów, również w przypadku osób o przeciętnych w skali kraju dochodach. Także i w tej roli - przechowania wartości - obligacje dobrze spełnią swoją rolę.

Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi więc: Nie. Obligacje nie są inwestycją zarezerwowaną dla bogatych inwestorów. Jeśli już koniecznie potrzebna jest jakaś definicja, to można zaryzykować tezę, że obligacje są dobrym instrumentem dla każdego inwestora, który potrafi planować swoje inwestycje i nadać im określony cel. Liczy się więc nie tyle poziom zamożności, co świadomości inwestycyjnej.

Więcej wiadomości kategorii Poradniki