sobota, 23 listopada 2024

Newsroom

Rynek wtórny jako metoda budowania portfela obligacji

Adam Hornik, DM Michael/Ström | 16 września 2016
Zanim zaczniemy budować swój portfel obligacyjny, należałoby odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań. Przemyślane podejście do tematu pozwoli nam w przyszłości uniknąć rozczarowań i zniweluje częste błędy popełniane przez początkujących inwestorów.

Na początek warto zastanowić się jakiej wartości aktywa już posiadamy i jaką ich część chcemy przeznaczyć na inwestycje w obligacje; czy środki te nie będą nam potrzebne w niedalekiej przyszłości i jaką mamy tolerancję na ryzyko. Należy pamiętać, że przez dywersyfikację nie tylko zmniejsza się ryzyko straty, ale też ograniczamy sobie potencjalne zyski, a także, że dobrze zbudowany portfel najlepiej sprawdza się w długim horyzoncie czasowym.

Po nakreśleniu swoich celów inwestycyjnych możemy zadecydować czy szukać papierów na rynku pierwotnym czy bliżej przyjrzeć się ofercie z rynku wtórnego. Bez wątpienia to właśnie rynek wtórny daje nam dużo większe możliwości inwestycyjne. Wśród zalet należy tutaj wskazać stałą ofertę w przeciwieństwie do emisji pierwotnych, trwających około dwóch tygodni a w skrajnych przypadkach nawet jeden, dwa dni, gdy oferta zostaje skrócona z powodu zbyt dużego zainteresowania (np. Best, Alior). W związku z tym nie zawsze zdążymy zapisać się na pożądaną przez nas emisję.

Złożony poprawnie zapis też nie daje gwarancji pełnego przydziału. Nierzadko spotykamy redukcje przekraczające 50 proc. (np. AOW Faktoring), a w skrajnych przypadkach dochodzące do ponad 80 proc. (np. Kruk, PCC Rokita). Redukcje stają się tym bardziej problematyczne, jeżeli chcemy dobrać do portfela konkretną liczbę obligacji. Nigdy nie wiemy czy kupimy za dużo, kupując nieco więcej (przeczuwając duży popyt), czy też zostaniemy zredukowani o 95 proc. jak w ostatniej emisji Ghelamco Invest. Ciekawostką jest, że w tym samym czasie można było nabyć obligacje o zbliżonych parametrach z niższą ceną na rynku.

Inny problem stanowić może czas wprowadzenia obligacji do obrotu. Zwyczajowo w warunkach emisji dany podmiot deklaruje chęć wprowadzenia danej serii na rynek GPW lecz w praktyce, w szczególności jeżeli mamy do czynienia z obligacjami zabezpieczonymi, czas ten może się wydłużyć i zdani jesteśmy jedynie na obrót pozagiełdowy. Nie zawsze też uda nam się otrzymać daną ofertę, gdyż spora ich część kierowana jest do ograniczonego grona inwestorów (149 podmiotów) lub wyłącznie do profesjonalnych instytucji.

Obecnie na Catalyst – platformie do obrotu obligacjami GPW – dostępnych mamy 140 emitentów i 389 serii obligacji korporacyjnych o wartości ponad 63 mld złotych. Najlepiej reprezentowanymi pod względem outstandingu (wielkości notowanych emisji danego podmiotu) sektorami są banki, sektor energetyczny i deweloperski, ale znajdziemy też podmioty z branży medycznej, handlowej, usługowej, finansowej, IT czy też chemicznej lub przemysłowej, co daje inwestorom duże możliwości zróżnicowania portfela pod względem serii, podmiotów oraz poszczególnych branży.

Do każdej notowanej serii obligacji dostępny mamy dokument informacyjny opisujący parametry i warunki emisji. Szczególnie ważne są tutaj kowenanty, czyli warunki których spółka zobowiązuje się przestrzegać, gdyż złamane dają prawo żądania wcześniejszego wykupu lub wbudowane opcje. Najczęściej spotykane opcje dają prawo do przedwczesnego wykupu ze strony emitenta lub obligatariusza albo zamiany obligacji na akcje. W części emisji pojawia się także amortyzacja, czyli z góry założony wykup części emisji przed jej terminem wygaśnięcia, co ma znaczenie w przypadku zakupu powyżej nominału (spadek rentowności do wykupu).

Przy doborze spółek do portfela warto zwrócić uwagę na jej renomę, dotychczasową historię, kapitalizację i outstanding, perspektywy branży w której działa, poziom zadłużenia w stosunku do konkurencji, a także płynność oraz udział lub zainteresowanie profesjonalnych podmiotów. Ważne jest, aby do portfela dobrać odpowiednią liczbę spółek. Nie może ona być zbyt mała, aby w razie problemów ze spłatą nie pochłonęła dużej części naszego kapitału, ale nie powinna być też zbyt duża ze względu na bieżący monitoring i napływające informacje o wynikach poszczególnych podmiotów. Racjonalnym poziomem wydaje się 20-30 pozycji i minimalna kwota w okolicach 50-60 tys. zł, ale zależy to od indywidualnego podejścia do ryzyka, bowiem dla części inwestorów odpowiedni może okazać się poziom 5-10 podmiotów.

Konieczna jest stała kontrola rachunku maklerskiego ze względu na różne terminy wypłaty odsetek i zapadalności poszczególnych serii w celu reinwestowania środków i maksymalizacji stopy zwrotu.

Na rynku dostępnych jest kilka gotowych rozwiązań opartych na obligacjach, jednym z nich są fundusze inwestycyjne. Jednak średnia stopa zwrotu funduszy obligacji za 2015 rok wynosiła zaledwie nieco ponad 2 proc., a najlepsze z TFI wypracowało 3,6 proc. zysku. Na taki wynik wpływ mają wysokie koszty zarządzania wynoszące średnio około 1,5 proc. rocznie oraz polityka lokacyjna, zmuszająca do lokowania części środków w innych instrumentach.

Budując samodzielnie portfel obligacji zwykle mamy do czynienia z darmowym rachunkiem maklerskim i kosztem transakcyjnym na poziomie 0,2 proc. Przykładowo, konstruując portfel obligacji złożony wyłącznie z obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst przy założeniu nabycia każdej dostępnej serii po nominale, wykluczając najmniejsze (do 5 mln zł) i najwyżej oprocentowane (powyżej 8 proc.) emisje jako najbardziej ryzykowne, to mediana oprocentowania wyniesie 5,35 proc., a średnia 5,29 proc.

Podsumowując, budowanie portfela wymaga fachowej wiedzy i zajmuje sporo czasu, a cały proces jest dynamiczny i musi być na bieżąco kontrolowany. Z pewnością pomocne będą wszelkie dostępne analizy i rekomendacje, a także fachowa wiedza analityków specjalizujących się w tematyce długu korporacyjnego.

Więcej wiadomości kategorii Poradniki