piątek, 22 listopada 2024

Newsroom

Czy rynek mieszkaniowy jest już przegrzany?

Emil Szweda dla Gazety Giełdy Parkiet | 6 listopada 2015
Najprostsza odpowiedź brzmi – nie. Niemniej, trudno też znaleźć argumenty za dalszym, dynamicznym wzrostem rynku.

Tekst ukazał się w Gazecie Giełdy Parkiet 19 października. Opublikowano za zgodą redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Niektóre statystyki mogą sugerować, że obawy tych wszystkich, którzy pamiętają iż dobra passa deweloperów może mieć fatalne zakończenie, mają szansę się ziścić. Liczba rozpoczynanych budów i wydawanych pozwoleń na budowę jest najwyższa od 2011 r., liczba mieszkań oddawanych do użytkowania mieszkań o 10 proc. przewyższa średnią z ostatnich 15 lat (to dużo) i rynek mieszkaniowy przypomina sam siebie sprzed włączenia najwyższego biegu w 2007 r.

Jaki znowu boom?

Tym czym różni się obecna kondycja rynku mieszkaniowego od tej z najlepszych (?) lat minionej dekady jest stan rynku kredytowego. To prawda, że stopy procentowe są historycznie niskie i nikt, kto bierze dziś kredyt nie płacze za kredytami we frankach. To prawda, że przy oprocentowaniu rzędu 3,5 proc. rata kredytu na 300 tys. zł jest niemal równa tej, jaką trzeba było zapłacić za pożyczenie 200 tys. zł, gdy WIBOR wynosił 4 proc. i kredytobiorcy mogą dzięki temu kupować większe mieszkania. To prawda, że jednak tego nie robią…

Z raportów Amron (a więc z danych pochodzących od Związku Banków Polskich) wynika, że liczba zaciąganych kredytów hipotecznych jest obecnie najniższa od 10 lat i o 8 proc. niższa od kryzysowego roku 2009 (liczba udzielonych kredytów spadła w nim o jedną trzecią to jest o blisko 100 tys. kredytów). Z tego punktu widzenia nie można mówić o żadnym boomie – raczej o zapaści.

Jednak warto zwrócić uwagę, że o ile w 2008 r. liczba udzielonych kredytów przekraczała liczbę rozpoczynanych budów mieszkań (co może oznaczać, że ich zakup lub budowa mogły być już wspierane kredytem) o 64 proc., tak obecnie ta przewaga wynosi zaledwie 8 proc. – daje to tylko niewielką przestrzeń do kredytowania zakupów na rynku wtórnym, albo prowadzi do wniosku, że znaczna część zakupów mieszkań finansowanych jest gotówką.

Ubogie statystyki

I rzeczywiście. W ostatnim komentarzu Home Broker dotyczącym danych GUS znalazła się nie poparta źródłem uwaga o 30-40 proc. zakupów mieszkań finansowanych gotówką. Jest to cyfra o tyle prawdopodobna, że mieszkania na wynajem istotnie oferują obecnie wyższy zwrot niż lokaty czy obligacje skarbowe, a mniejsze ryzyko systemowe.

Jak można się przekonać z samych danych GUS, rynek mieszkaniowy daleki jest od stanu przedzawałowego osiągniętego w 2008 roku. Statystyki dotyczące liczby udzielanych pozwoleń i rozpoczynanych budów bliższe są raczej pokryzysowym danym.

Jednak ten trop może być fałszywy – statystyki należałoby przyrównać do sytuacji sprzed szczytu na rynku budowlanym by móc ocenić stopień dojrzałości hossy na rynku budownictwa mieszkaniowego. Tu jednak ślad się urywa – GUS publikuje starsze dane tylko dla mieszkań oddanych do użytku, które nie mają waloru wyprzedzającego. Wręcz przeciwnie – ze względu na czas, który musi minąć od rozpoczęcia budowy do jej zakończenia, liczba kończonych inwestycji spada z opóźnieniem w stosunku do liczby wydawanych pozwoleń czy rozpoczynanych inwestycji, które szybciej reagują na zmianę koniunktury.  Na wykresie tego nie widać, ale owszem – liczba wydawanych mieszkań jest obecnie wyższa niż w 2007 r. o ok. 9 tys. (7 proc.), na który przypadł szczytowy okres zainteresowania mieszkaniami (późniejsze załamanie notowań złotego zmieniło spojrzenie wielu ich potencjalnych nabywców).

Co więcej, możemy oczekiwać, że liczba oddawanych do użytku mieszkań będzie nadal rosła – wszak deweloperzy biją kolejne rekordy sprzedaży, a mieszkania często wydawane są w ostatnich miesiącach roku. Trzeba też pamiętać, że statystyki GUS obejmują również budownictwo indywidualne, które w Polsce stanowi tradycyjnie około połowy rynku budownictwa mieszkaniowego. Wzrost aktywności deweloperów jest więc o wiele wyższy niż można sądzić z wykresu obok – w samym wrześniu liczba rozpoczętych przez deweloperów inwestycji wzrosła o 45 proc. (i o ok. 25 proc. w licząc w ujęciu 12-miesięcznym).

Są więc pewne podstawy do tego, by obawiać się, że aktywność deweloperów osiąga maksymalne rozmiary. Zdolność kredytowa Polaków już nie będzie istotnie rosła w wyniku zmiany stóp procentowych, raczej ograniczają je rosnące wymogi dotyczące wkładu własnego (to tłumaczy niską liczbę udzielonych kredytów hipotecznych). Duża liczba inwestycji na wynajem może zaś odbić się na rentowności i zniechęcić kolejnych kupujących.

Obligacje deweloperów

Mając to na uwadze, należy pamiętać o przestrzeganiu limitu koncentracji – udział obligacji deweloperów w portfelu obligacji powinien być kontrolowany. Inwestycje na rynku wtórnym bezpieczniej jest koncentrować na seriach o bliskim terminie wykupu (zwłaszcza, że z reguły mają one wyższe kupony niż te oferowane na rynku pierwotnym). A wybierając konkretnych deweloperów trzeba zwracać uwagę na stan zadłużenia i perspektywę jego spłaty.

Oczywiście może się też okazać, że nawet jeśli rynek mieszkaniowy osiągnie rekordowe rozmiary, będzie nadal rósł, a obawy okażą się przedwczesne. M.in. dlatego z obligacji deweloperów nie warto rezygnować całkowicie. Ostatecznie dają one wyższy kupon niż budowane przez nich mieszkania.

Rynek budownictwa mieszkaniowego w Polsce

Rok Oddane do użytkowania Rozpoczęte budowy Wydane pozwolenia Liczba kredytów
2008 165 189 174 696 230 117 286 762
2009 160 002 142 901 178 801 189 192
2010 135 835 158 064 174 929 230 361
2011 130 954 162 200 184 101 231 159
2012 152 904 141 798 165 092 196 557
2013 145 136 127 392 138 681 176 866
2014 143 166 148 122 156 752 174 087
IX 2015* 144 532 161 612 174 595 174 314*

Źródło: GUS, AMRON
*liczba krocząca, za 12 miesięcy, dane dotyczace kredytów na koniec półorcza.

 

Więcej wiadomości kategorii Analizy