czwartek, 25 kwietnia 2024

Newsroom

Emisja Rokity daje szanse tym, którzy uważają, że inflacja nie wzrośnie

Emil Szweda dla Gazety Giełdy i Inwestorów "Parkiet" | 18 października 2019
W nowej emisji chemiczna spółka zdecydowała się na podwyższenie oprocentowania do 5,5 proc., po tym jak przez pięć lat i dwanaście wcześniejszych ofert proponowała 5 proc.

Tekst ukazał się w Gazecie Giełdy i Inwestorów „Parkiet” 14 października. Opublikowano za zgodą redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Publiczne emisje spółki z Brzegu Dolnego dotąd sprzedawały się bardzo dobrze – w kwietniowej, wartej 22 mln zł, zapisy zredukowano o ponad 64 proc. i nie była to bynajmniej najwyższa stopa redukcji w historii emisji Rokity. A warto tu pamiętać o kontekście rynkowym – wiosną rynek pierwotny podnosił się z zapaści, którą przyniósł 2018 r.

Przez pryzmat inflacji

Mimo dotychczasowych sukcesów, w nowej emisji Rokita zdecydował się i na podniesienie kuponu i na zmniejszenie wartości emisji do 15 mln zł. Jednocześnie jednak stawki IRS na stopy procentowe utrzymują się w pobliżu najniższych poziomów w historii, w zasadzie są płaskie, niezależnie od tego czy chodzi o IRS na trzy lata czy na lat 10. Niezwykła to sytuacja obrazująca oczekiwania rynku, co do przyszłego zachowania stóp procentowych – wliczana jest obniżka stóp, zatem od strony ryzyka stopy procentowej Rokita nie miał powodu by podnosić oprocentowanie.

Notowania kontraktów IRS mają jednak więcej wspólnego z notowaniami obligacji skarbowych niż przewidywaniami WIBOR czy tym bardziej inflacji w Polsce. W rzeczy samej, pojawiają się opinie, że inflacja na początku przyszłego roku może wzrosnąć nawet pod 4 proc. (zwłaszcza, jeśli rząd zrealizuje obietnice przedwyborcze i nie zapobiegnie wzrostowi cen prądu), jeśli jednak spowolnienie gospodarcze się rozwinie, to presja inflacyjna będzie słabnąć. Inwestorzy indywidualni mogą więc być w kropce – stawiać na obligacje skarbowe indeksowane inflacją (są w stałej sprzedaży MF), czy może raczej na obligacje korporacyjne indeksowane WIBOR-em? Jeśli ktoś liczy na spadek inflacji i stóp procentowych, może też wybrać obligacje o stałym oprocentowaniu, czyli takie, jakie oferuje PCC Rokita. Jeśli inflacja faktycznie spadnie, mogą one nie tylko zapewnić przyzwoite zyski, ale także zyskać na wycenie.

Przez pryzmat spółki

Tyle, że Rokita nie poprawił warunków emisji bez powodu. Słabe wyniki II kwartału zbiegły się w czasie z wypłatą rekordowej dywidendy, co uszczupliło kapitał własny oraz ze wzrostem zadłużenia odsetkowego. Wszystko to razem oznaczało wzrost wskaźników zadłużenia do nienotowanych wcześniej poziomów, przy czym dług netto do kapitału własnego na poziomie 1,2x czy dług netto do zysku EBITDA sięgający 2,6x trudno uznać za groźnie wysokie. Po prostu wyraźnie przekraczają standardy, do których Rokita inwestorów przyzwyczaił. Stąd sama emisja nie jest próbą pozyskania środków od nieświadomych ryzyka inwestorów, a jedynie zastępuje starszą serię zapadającą w październiku. Kto chce, może inwestycję przedłużyć na dotychczasowych warunkach (wygasająca seria oprocentowana była na 5,5 proc., a jej wartość to 25 mln zł), lecz Rokita specjalnie tych pieniędzy nie potrzebuje (płynność gotówkowa akurat wzrosła w czerwcu). Część emisji (3,5 mln zł) miały fundusze Agio i Allianz, być może spółka nie spodziewa się zapisów z ich strony.

Obligacje PCC Rokita na Catalyst

Wynik emisji będzie jednak interesującym testem rynkowym, ponieważ odpowie na pytanie, na ile inwestycja Rokity w budowanie relacji z inwestorami indywidualnymi się zwraca. Nie jest wielką sztuką plasowanie obligacji, kiedy interesy idą dobrze, wskaźniki zadłużenia szorują po dnie, a inwestorzy wyglądają każdej szansy zainwestowania powyżej oprocentowania lokat bankowych. Plasowanie obligacji, kiedy notowania akcji straciły ponad połowę w rok, a notowania obligacji spadły poniżej nominału, to już inna historia. W tych warunkach lojalność obligatariuszy Rokity została wystawiona na wartościową próbę.

Obroty obligacjami PCC Rokita na Catalyst

Inflacja | Najpierw w górę, potem w dół

Pytanie o perspektywy inflacji pojawiać się musi nie tylko w związku z publiczną emisją obligacji Rokity, ale także w kontekście opłacalności inwestycji w obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją, których sprzedaż – przypomnijmy – bije rekordy popularności. W przypadku czteroletnich papierów sprzedaż miała sięgnąć nawet 800 mln zł w sierpniu (w poniedziałek powinny być już dostępne informacje o sprzedaży we wrześniu).

Rekordowym wynikom sprzedaży sprzyjają dane o inflacji, która wzrosła do 2,9 proc. w czerwcu i lipcu, obecnie jest to nieco mniej (2,6 proc.), ale i tak daje szansę na blisko 4-proc. zyski niemal bez ryzyka kredytowego. Co o inflacji sądzą ekonomiści?

Najwyższa dynamika wzrostu cen oczekiwana jest na I kwartał przyszłego roku i może sięgnąć wówczas nawet 3,5-4,0 proc. Będzie to jednak zły moment na zakup obligacji indeksowanych CPI, bo w kolejnych miesiącach oczekiwany jest spadek wskaźnika, nawet do 2 proc. pod koniec roku (ze względu na efekt wysokiej bazy, tworzonej obecnie). Przewidywania te idą w parze z oczekiwanym spowolnieniem gospodarczym w Polsce i w strefie euro, a także z przewidywaniami dotyczącymi inflacji w strefie euro. Krótko mówiąc – bazowe scenariusze nie przewidują wariantu, którym koniunktura gospodarcza ulega schłodzeniu, a inflacja nadal rośnie (stagflacja).

Przewidywania ekonomistów nie muszą się sprawdzić. Wystarczy, że przyszłoroczne zbiory – zależne od pogody, a ta od zmian klimatycznych – okażą się ponownie słabe, a ceny paliw będą wyższe, by scenariusz łagodnego opadania inflacji się nie zrealizował. Ponieważ przewidzenie tego jest dziś trudne, być może dobrym rozwiązaniem jest inwestycja w obligacje zarówno o stałym, jak i zmiennym oprocentowaniu (opartym o inflację), bo najpewniejszym scenariuszem wydaje się ten, w którym RPP nie zmieni stóp procentowych.

Więcej wiadomości kategorii Emisje