piątek, 22 listopada 2024

Newsroom

GetBack: odsunęliśmy widmo upadłości na bardzo długo

msd | 16 maja 2019
Sprzedaż części wierzytelnościowych aktywów do szwedzkiego Hoista i dalsza restrukturyzacja kosztowa mają pozwolić spółce na co najmniej dwa lata realizacji – jeszcze niezatwierdzonego – układu. Największa niepewność wiąże się dopiero z latami 2023-2024, na które zaplanowano wpływy z roszczeń wobec podmiotów trzecich.

Zeszłoroczna jednostkowa strata GetBacku wyniosła 1,56 mld zł, z czego większość (1,11 mld zł) zaksięgowano jeszcze w I połowie roku. Z powodu utraty wartości certyfikatów windykator miał nawet ujemne przychody (minus 730 mln zł). Do tego spółka zaksięgowała szereg odpisów, kar, czy w końcu gwarancji na niezrealizowane stopy zwrotu w funduszach wierzytelności oraz niezrealizowaną umowę inwestycyjną. Do czasu zatwierdzenia układu GetBack wciąż musi naliczać też odsetki od obligacji, mimo że od dawna ich nie płaci.

- Na pierwszy rzut oka wynik wyglądają słabo. Zwrócę jednak uwagę, że większość przedstawionych w sprawozdaniu kosztów miało charakter niegotówkowy. Ostatecznie wynik ten jest w pełni spójny ze złożonymi propozycjami układowymi – powiedział Przemysław Dąbrowski, wiceprezes GetBack, podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami.

Przypomnijmy, przyjęty w styczniu układ, ale jeszcze niezatwierdzony (posiedzenie sądu w tej sprawie przełożono na 29 maja), przewiduje, że właścicielom niezabezpieczonych obligacji o łącznej wartości 2,28 mld zł spółka spłaci 25 proc. należności głównej w ratach rozłożonych na osiem lat.

Przy 3,05 mld zł całkowitych zobowiązań i ledwie 0,85 mln zł majątku na koniec 2018 r. kapitały własne GetBacku były bagatela 2,2 mld zł pod kreską. Nieprędko się to zmieni, o ile w ogóle kapitały spółki przyjmą jeszcze kiedyś wartości dodatnie.

- Ujemne kapitały własne będą nam towarzyszyć przez ponad osiem lat, na które zaplanowana jest realizacja układu. Dopiero po zrealizowaniu układu będziemy mogli zaksięgować zyski z umorzenia zobowiązań – wyjaśniła Magdalena Nawłoka, wiceprezes GetBacku, także obecna na spotkaniu. - W mojej opinii, czyszczenie bilansu mamy już za sobą – dodała także.

Na razie samo sprawozdanie windykacyjnej spółki nie zawiera opinii audytora. GetBack zapowiada jednak odrobienie lekcji domowej w tej kwestii, jak i innych związanych ze sprawozdawczością. Rosną więc szansę na odwieszenie notowań akcji i obligacji spółki pod koniec tego roku. Jej przedstawiciele podtrzymują jednak, że woleliby zniknąć z giełdy, głównie z powodów kosztowych.

- Chcemy na nowo uruchomić pełne raportowanie finansowe. Do końca sierpnia zamierzamy opublikować zaległe sprawozdania, a w ciągu kolejnego miesiąca, może dwóch, przedstawilibyśmy też raport za I połowę tego roku. Na razie mamy jednak jeszcze problem ze sprawozdaniami skonsolidowanymi, między innymi ze względu na trudną współpracę z TFI – zapowiedział wiceprezes Dąbrowski. – Zakładamy, że po powrocie do normalnego raportowania, wrócimy do notowań. Jednak moim zdaniem, jeżeli byłaby możliwość, spółka powinna zostać zdjęta z giełdy. Nie mamy problemów z transparentnością, ale koszty obecności na GPW są zbyt wysokie – wskazał także.

Razem ze sprawozdaniem rocznym GetBack poinformował też o zrealizowanych w ostatnich miesiącach odzyskach. Od lipca do listopada ubiegłego roku mieściły się one w granicach 22,3 a 27,4 mln zł miesięcznie, by w grudniu sięgnąć 39,8 mln zł. W styczniu i lutym tego roku odzyski wyniosły zaś niewiele ponad 21 mln zł miesięcznie, a w marcu było to 27,4 mln zł. 

- Mieliśmy duże kryzysy, jeśli chodzi o odzyski w ubiegłym roku. Główną przyczyną były po prostu problemy płynnościowe, w tym tak podstawowe kwestie, jak opłacanie rachunków, co okresowo wymagało niestety wstrzymywania niektórych działań windykacyjnych – wyjaśnił wiceprezes windykatora.

Realizację odzysków nieco hamowała też transakcja z Hoistem. Najprościej rzecz ujmując, spółce nie opłaciło się ponosić kosztów windykacji portfeli, które lada moment miały przejść na rzecz kupującego.

Teraz już spółka chce informować o spłatach z pakietów wierzytelności co miesiąc. Naturalnie odzyski spadną w kolejnych miesiącach, ponieważ w kwietniu GetBack sprzedał Hoistowi wierzytelności za 359 mln zł, co istotnie zmniejszyło posiadany portfel. Ten zresztą stale będzie się kurczył, ponieważ spółka nie inwestuje w nowe pakiety.

Sama transakcja z Hoistem pozwoliła nie tylko spłacić około 250 mln zł wobec zabezpieczonych wierzycieli, ale i wygenerować istotne środki dla samego GetBacku, co ma mu zapewnić przetrwanie. Chodzi o kwotę ponad 100 mln zł, która nie trafi jednak do spółki jednorazowo, a w znacznej części pozostanie w funduszach (formalnie to fundusze wierzytelności były sprzedającym pakiety). Jest to bowiem bezpieczniejsze, choćby w przypadku prowadzenia wobec GetBacku działań windykacyjnych.

- Spółka odsunęła na bardzo długo widmo upadłości, przynajmniej pod względem cashflowowym – zapewnił Przemysław Dąbrowski. 

Do bieżącej niezachwianej realizacji układu – w ocenie zarządu spółki – GetBack potrzebuje około 13-14 mln zł miesięcznych odzysków. Po restrukturyzacji, w tym zapowiedzianych zwolnieniach grupowych, spółka chce się natomiast zatrzymać z działalności w okolicach 5-7 mln zł miesięcznie.

Jak się dowiedzieliśmy, zamknięta w kwietniu transakcja z Hoistem poszła lepiej niż oczekiwał zarząd windykatora. GetBack nie wyklucza, że na koniec roku zostaną mu jakieś wolne środki, dzięki którym, mógłby pomyśleć o przyspieszeniu jakiejś płatności układowej. Zakładając najpierw, że do zatwierdzenia układu w ogóle dojdzie. Ale o tym przedstawiciele GetBacku wydają się być akurat przekonani. Osobną kwestią są jednak płatności układowe w kolejnych latach, gdy zależeć będą one od roszczeń wobec podmiotów trzecich. Chodzi o nienależne świadczenia, czyli po prostu nierzadko fikcyjne faktury. 

- Pierwsze poważne ryzyka w realizacji układu to lata 2023-2024, na wtedy zaplanowane są pierwsze wpływy z roszczeń. Moim zdaniem układ ciężko będzie zrealizować w całości bez wpływu z tych roszczeń. Do układu wpisaliśmy około 100 mln zł wpływu z tego tytułu – wyjaśniła Magdalena Nawłoka.

- Zakładamy jednak, że nasza ocena co do możliwych wpływów z roszczeń była konserwatywna – uzupełnił także Przemysław Dąbrowski.

Ostatecznie, zwrócono także uwagę, że wartość zajęć prokuratorskich znacznie przekracza założone w układzie wpływy od podmiotów trzecich za usługi niewykonane, ale opłacone przez spółkę pod rządami byłego prezesa.

Aktualnie – jak usłyszeliśmy – GetBack jest w trakcie składania pierwszego pozwu cywilnego w sprawie roszczeń. Spółka wciąż pracuje jednak nad koncepcją dochodzenia pieniędzy z nienależnych świadczeń, choćby z powodu potencjalnie wysokich kosztów takich działań. W grę wciąż wchodzi na przykład utworzenie specjalnego funduszu, który miałby się tym zająć.

W kwestii roszczeń chodzi o „kilkadziesiąt spraw”. Ich wartość wprawdzie nie pada, aczkolwiek w przeszłości mówiono o około 0,5 mld zł. Przedstawiciele spółki zwracają jednak uwagę, że obecnie pozwy cywilne wobec kondycji finansowej niektórych podmiotów mogą niekiedy nie mieć sensu.

GetBack nie wyklucza też sprzedaży kolejnych portfeli wierzytelności, aczkolwiek już nie chodzi o transakcję na skalę tej z Hoistem. 

- Zakładamy, że jeszcze niektóre portfele będziemy sprzedawać. Obecnie prowadzimy rozmowy z Altus TFI ws. dezinwestycji – powiedział wiceprezes Dąbrowski.

Spółka ma być obecnie między innymi w procesie sprzedaży biznesu rumuńskiego.

GetBack znajduje się w przyspieszonym postepowaniu układowym od maja ubiegłego roku. W styczniu tego roku układ został przyjęty, ale jeszcze czeka on na zatwierdzenie sądu.

Więcej wiadomości o Capitea S.A. (d. GetBack S.A.)

Więcej wiadomości kategorii Purgatorium