środa, 24 kwietnia 2024

Newsroom

Emisje publiczne trafiają do obrotu dużo szybciej

Michał Sadrak, Obligacje.pl | 15 lipca 2016
Od dwóch tygodni do nawet ponad dwóch lat – tyle trzeba czekać na wprowadzenie obligacji do notowań na Catalyst od momentu ich przydziału. Jednak nie wszystkie papiery trafiają na giełdę, mimo wcześniejszych deklaracji składanych przez emitentów na etapie przyjmowania zapisów.

Michał Sadrak, Obligacje.plŚrednio 142 dni czekali inwestorzy na debiut obligacji korporacyjnych, które trafiły do obrotu w I połowie tego roku. W dwóch trzecich przypadków zajmowało to jednak mniej czasu, bo mediana okresu pomiędzy przydziałem, a debiutem obligacji wyniosła 92 dni. Najszybciej, bo już po 14 dniach od przydziału, do obrotu trafiły uplasowane w kwietniu obligacje Ghelamco, które oferowane były w ramach emisji publicznej. Niewiele dłużej zeszło Alior Bankowi z drugą tegoroczną ofertą publiczną (16 dni).

To zresztą niemal reguła, że najszybciej do notowań trafiają prowadzone na podstawie prospektu zatwierdzonego przez Komisję Nadzoru Finansowego emisje publiczne. Na 14 takich serii, które trafiły w pierwszej połowie roku na Catalyst, średni czas oczekiwania wyniósł 38 dni (mediana to 25 dni). Niewątpliwą zaletą emisji publicznych jest też to, że emitenci podają przybliżony termin wprowadzenia długu do obrotu.

Nie wszystkim emitentom udaje się wyrobić w ciągu kilku miesięcy, choć zwykle dotyczy to ofert prywatnych. I tak na przykład w marcu, po ponad półtora roku oczekiwania, debiutu obligacji doczekali się inwestorzy, którzy w trzecim kwartale 2014 r. obejmowali papiery windykacyjnej spółki GetBack. Z kolei w czerwcu, po 15 miesiącach od przydziału, do obrotu trafił dług deweloperskiej spółki Geo, Mieszkanie i Dom.

Żaden z tegorocznych debiutów nie zbliżył się jednak do wyniku Wikany, która czekała z wprowadzeniem obligacji na Catalyst prawie dwa i pół roku, do grudnia 2015 r. Na usprawiedliwienie należy jednak dodać, że wśród posiadaczy papierów serii B deweloperskiej spółki nie ma inwestorów detalicznych.

Nawet duża zwłoka ze strony emitenta może być lepsza niż brak wprowadzenia obligacji do obrotu, jeśli ten podczas przyjmowania zapisów informował inwestorów o zamiarze wprowadzenia długu do notowań. Papierów na Catalyst przed terminem wykupu nie wprowadził na przykład Polski Związek Koszykówki (dwuletnia emisja z kwietnia 2014 r.). Z kolei Kerdos Group nie wprowadził do obrotu publicznej emisji besprospektowej z 2015 r. i trudno oczekiwać, by spółka nadrobiła zaległości, gdyż przestała obsługiwać zadłużenie i znajduje się w postępowaniu sanacyjnym.

Czasem brak wprowadzenia obligacji do obrotu, mimo wcześniejszych deklaracji spółki, ma też bardziej konkretne podstawy. W ubiegłym roku Premium Pożyczki, po obniżeniu progu dojścia emisji do skutku, zebrały z publicznej oferty tylko 0,4 mln zł. To kwota niewystarczająca by wprowadzić obligacje do obrotu (minimum to 1 mln zł). Z kolei w 2014 r. Giełda odmówiła informatycznej spółce Alma wprowadzenia długu na Catalyst, argumentując, że spółka nie spełnia wymogów formalnych (brak umowy z autoryzowanym doradcą).

Brak wprowadzenia obligacji do obrotu to też jeden z podstawowych elementów ryzyka, który spółki zapisują w dokumentacji emisyjnej. Bywa i tak, choć relatywnie rzadko, że firmy zobowiązują się w warunkach emisji wprowadzić papiery do obrotu w ściśle określonym terminie, co ma lepiej zabezpieczać interes obligatariuszy. Niewywiązanie się z takiej deklaracji złożonej w warunkach emisji stanowi ich naruszenie, co daje inwestorom prawo do żądania natychmiastowego wykupu długu. Z emisji, które debiutowały w pierwszej połowie tego roku, takie zobowiązanie mogliśmy znaleźć np. w przypadku obligacji BBI Development (trzy miesiące na wprowadzenie od momentu przydziału), czy Florsenu (pięć miesięcy). W tym drugim przypadku chodzi o dwie emisje, z czego dla jednej z nich termin nie został dotrzymany.

Sam brak wprowadzenia papierów dłużnych do notowań nie musi być niczym złym, jeśli inwestorzy zawczasu o tym wiedzą. Wówczas jednak, obejmując tego rodzaju emisję, należy oczekiwać premii za brak możliwości sprzedaży obligacji na giełdzie czy słabszy dostęp do informacji bieżących i finansowych na temat emitenta.

Więcej wiadomości kategorii Poradniki