sobota, 23 listopada 2024

Newsroom

Obligacje nienotowane – kłopoty z informacją i odsprzedażą

Michał Sadrak, Obligacje.pl | 10 czerwca 2016
Catalyst to tylko część rynku nieskarbowych papierów dłużnych. Można przy tym zaryzykować twierdzenie, że w przypadku emisji kierowanych do inwestorów detalicznych, jest to ta znacznie lepsza część rynku.

Wartość polskiego rynku dłużnych papierów nieskarbowych, to według Fitch Polska 146,6 mld zł na koniec I kwartału. Dla porównania, w tym samym czasie na Catalyst notowane były emisje o wartości 71,1 mld zł, co stanowiło niespełna połowę całego rynku obligacji firm, banków i jednostek samorządu terytorialnego. 

Przyczyny tego, że emitenci nie chcą wprowadzać emisji do obrotu na Catalyst mogą być bardzo różne. W przypadku obligacji firm plasowanych wśród inwestorów detalicznych najczęściej powtarza się natomiast ten sam zestaw argumentów, czyli zbyt wysokie koszty z tym związane i niechęć do upubliczniania zbyt wielu informacji. Czasem w grę wchodzi także zbyt niska wartość samej emisji, gdyż minimum by wprowadzić papiery do obrotu to 1 mln zł.

Szersza opinia publiczna rzadko kiedy ma okazję śledzić losy emitentów nienotowanych na giełdzie, przy czym należy wskazać, że chodzi tu o spółki, które ani nie wprowadziły obligacji na Catalyst, ani akcji na rynek główny GPW czy NewConnect. Niejednokrotnie w takim przypadku dokumenty sporządzone na potrzeby uplasowania emisji są ostatnimi informacjami o spółce, które udaje się uzyskać.

Emisje obligacji przez nienotowane spółki, których dług nie trafia do obrotu na Catalyst, bynajmniej nie są rzadkością. Ba, mogliśmy nawet spotkać oferty publiczne tego rodzaju papierów prowadzone między innymi przez Legimi, Prodigo Recykling czy Zortrax. Krótka historia publicznych emisji bezprospektowych zna też przypadek Premium Pożyczek, w którym inwestorzy obejmowali papiery mające trafić na Catalyst, lecz z powodu zbyt niskiego popytu okazało się to niemożliwe (próg dojścia emisji do skutku emisji obniżono z 1,5 do 0,4 mln zł, a więc do kwoty uniemożliwiającej wprowadzenie do obrotu)

Niedawne defaulty PCH Capital, czy TK Invest jak na dłoni pokazują problemy obligatariuszy, którzy zdecydowali się na udział w emisjach spółek nienotowanych na Catalyst, czy innych rynkach GPW. Brak bieżących informacji o działalności emitentów, to jeden z częściej występujących kłopotów. Jakkolwiek nie jedyny, bo nie brakuje też przypadków, w których kontakt z emitentem – doskonały na etapie plasowania emisji – całkowicie się urywa.

Polityka informacyjna nienotowanych emitentów długu, to zresztą szerszy problem, który nie jest wystarczająco uregulowany. Ustawa o obligacjach nakłada na spółki konieczność udostępniania inwestorom zaudytowanych sprawozdań rocznych, ale nie wskazuje miejsca i terminu ich publikacji. Pozostałe informacje, jak  sprawozdania półroczne i kwartalne czy inne komunikaty o działalności emitenta, to już tylko kwestie, które mogą zostać co najwyżej ustalone w warunkach emisji obligacji. Są więc wypadkową dobrej woli emitenta i oczekiwań inwestorów, które nie zawsze podążają w tym samym kierunku.

Uboga polityka informacyjna, to jeden z dwóch głównych problemów przy inwestycji w emisje nienotowanych spółek. Drugim jest zaś utrudniona sprzedaż tego rodzaju papierów. Nie pomoże nawet fakt, że akcje emitenta obligacji notowane są na GPW, gdyż sprzedaż papierów dłużnych poza Catalyst wymaga od nas znalezienia drugiej strony transakcji, co z reguły nie jest zadaniem łatwym. Jeśli się zaś uda pozostaje „tylko” ustalić cenę oraz zawrzeć umowę cywilno-prawną.

Problemy z płynnością i – rzadziej - dostępem do informacji dotyczą zarówno spółek nienotowanych, jak i tych obecnych na rynku kapitałowym, więc nie można generalizować, zwłaszcza, że emisje prywatne, które nie trafiają do obrotu, przeprowadzają także duże firmy, a bywają one atrakcyjne pod względem rentowności. Możliwość upłynnienia obligacji oraz kontroli finansów emitenta są jednak wartościami, które warto brać pod uwagę oraz właściwie wycenić.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze