sobota, 23 listopada 2024

Newsroom

Komentarz tygodniowy: O skutkach kolędowania

Emil Szweda, Obligacje.pl | 21 grudnia 2012
Liczne zmiany oferujących obligacje mogą podkopać reputację emitenta równie skutecznie co słabe wyniki finansowe, nawet jeśli akurat wyniki są mocne. Mamy tego pierwsze przykłady.

   Kiedy przeprowadzana jest emisja obligacji najczęściej tylko wąskie grono wtajemniczonych wie jaka jest jej historia. Niekoniecznie jest bowiem tak, że każdy oferujący podejmie się przeprowadzenia każdej emisji, która zostanie mu zaoferowana. Przeciwnie – oferujący z reguły starają się zachować jak największą ostrożność w interesie swoich klientów, bowiem ryzyko reputacyjne jest w tym biznesie ogromne. Znacznie większe niż w przypadku akcji, gdzie przecież nikt, lub prawie nikt nie bierze odpowiedzialności za spadek kursu akcji. Choć inwestowanie w obligacje jest dalece mniej ryzykowne niż w akcje, to akurat na tym rynku zaufanie odgrywa ogromną rolę, bowiem spadek cen obligacji – zwłaszcza gwałtowny – najczęściej oznacza tylko jedno: kłopoty z płynnością emitenta, które – w domyśle – oferujący powinien był przewidzieć i uprzedzić swoich klientów.

   Wiem o co najmniej kilku emitentach, którzy kolędowali od biura do biura maklerskiego, zanim któryś z oferujących podjął się przeprowadzenia trudnego przypadku z lepszym lub gorszym skutkiem. Jednak tym razem chciałbym skupić się na innych przypadkach – kiedy publicznie wiadomo, że dany emitent konsekwentnie stawia na jednego oferującego w kilku emisjach, po czym nieoczekiwanie zmienia zdanie i przenosi się do innego. Nie zawsze świadczy to o zweryfikowanej na nowo wiarygodności emitenta. Czasem jest to element gry rynkowej między oferującymi np. przedstawienia tańszej usługi. Czasem zaś – zwłaszcza, jeśli oferujący nie ma zbyt silnej sieci dystrybucji – zmiana agenta emisji jest w najlepszym interesie klientów danego biura. Jeśli przeprowadziło ono już szereg emisji, to może się okazać, że jego klienci obejmując kolejne serie mieliby zbyt duży udział obligacji jednego emitenta w portfelach. W takiej sytuacji korzystniej dla spółki jest przenieść emisję do nowego oferującego, który dysponuje inną bazą klientów.

   Jednak odczucia inwestorów, które temu towarzyszą prawie nigdy nie są pozytywne. Często odbiera się podobne przesunięcia właśnie jako niejawną informację świadczącą rzekomo o „trefnych kartach” w ręku emitenta, o ukrywaniu jakiejś niewygodnej informacji. I to nawet jeśli publikowane raporty okresowe jaskrawie temu przeczą. W ostatnich miesiącach pojawił się taki właśnie przypadek. Ponieważ emisje były prywatne, nie zdradzę nazwy. Dość powiedzieć, że na wiosnę jego emisje plasowane były z dużym powodzeniem na rynku, podmiot wzbudzał ogólne zaufanie, miał dobrą historię, świetny bilans, perspektywy i kompetentny zarząd. Tenże postanowił – skuszony zapewne konkurencyjną ceną – przenieść interesy do nowego biura. I tu pojawił się problem. Jeszcze w wakacje spółka spróbowała prywatnej emisji, która zakończyła się fiaskiem. Pod koniec roku ponowiła próbę przenosząc emisję do dwóch nowych biur maklerskich. Jednak i w tym przypadku zainteresowanie rynku – o ile mi wiadomo, a wiadomo dość dobrze – było znacznie poniżej oczekiwań i mówiąc szczerze, znacznie poniżej potencjału jakim spółka się legitymuje. Czynnikiem, który zaszkodził w plasowaniu emisji było – jak sądzę – właśnie zbyt częste kolędowanie. Oczywiście, jeśli uprawia się je dyskretnie i inwestorzy o nim nie wiedzą, nic złego najczęściej się nie dzieje. Ale kiedy kolejne emisje się nie udają lub udają nie w pełni, krąg wtajemniczonych rozszerza się (o inwestorów, którym zwrócono środki), a plotki i domysły gęstnieją.

   Jakie z tego wnioski? Po pierwsze kolędnicy nie powinni zapominać o komunikacji z rynkiem. Raport bieżący z jednym zdaniem wytłumaczenia („wybraliśmy korzystniejszą ofertę cenową”) mógłby zrobić dużo dobrego dla emisji. Nic nie budzi takich spekulacji jak zła komunikacja z rynkiem i milczenie w istotnych sprawach. A dla inwestorów lekcja – jeśli jakaś spółka jest interesująca, to nie powinna przestać nią być tylko ze względu na zmianę oferującego. Przeciwnie, taka zmiana często wiąże się z korzyściami dla inwestora (kupon, zabezpieczenie, tenor). Nadmierna podejrzliwość też może przeszkadzać w robieniu dobrych interesów. 

Więcej wiadomości kategorii Komentarze