poniedziałek, 16 września 2024

Newsroom

Run na obligacje oszczędnościowe?

Emil Szweda | 16 sierpnia 2024
Zgodnie z naszymi szacunkami sprzed dwóch tygodni, sprzedaż obligacji oszczędnościowych w lipcu przekroczyła 11,7 mld zł. W skali roku było to 50,4 mld zł i najprawdopodobniej lada dzień pobity zostanie rekord z 2022 r., kiedy było to 57,1 mld zł.

Lipcowy wynik to drugi wynik sprzedażowy w historii. W czerwcu 2022 r. było to 14,07 mld zł - właśnie od tego miesiąca MF wprowadziło do oferty obligacje roczne i dwuletnie oprocentowane według stopy referencyjnej NBP (w przypadku dwulatek doliczana jest też marża), których dodatkową zaletą jest comiesięczna wypłata odsetek. Dla posiadaczy oszczędności takie papiery stały się substytutem lokat bankowych, w tamtym czasie oprocentowanych bardzo nisko, grubo poniżej inflacji. Jednak w 2022 r. koniem pociągowym sprzedaży okazały się obligacje indeksowane inflacją - przypadło na nie 52,6 proc. sprzedaży, czemu sprzyjały oczywiście rekordowe odczyty CPI (jeszcze wiosną 2023 r. było to ponad 18 proc., a do końca wakacji ub.r. utrzymywała się dwucyfrowa inflacja).

Obecnie sytuacja się zmieniła. Sprzedażową gwiazdą są obligacje trzyletnie o stałym oprocentowaniu, na które tylko w lipcu Polacy wydali 4,7 mld zł, a od początku roku już ponad 21 mld zł, co daje 40,2 proc. całości sprzedaży. O sukcesie przesądza relatywnie wysokie oprocentowanie - 6,2 proc. w skali roku, co przy założeniu, że inflacja wróci w przyszłym roku do tendencji spadkowej, pozwala oczekiwać realnych zysków.

Warto jednak zauważyć, że na sprzedaż obligacji o terminie wykupu do trzech lat, przypada obecnie 70 proc. całej sprzedaży (licząc od początku roku do końca stycznia). Kupujący więc chętniej niż w ubiegłych latach kupują obligacje oszczędnościowe, ale zdecydowanie preferują krótkie terminy (choć na trzymiesięczne obligacje przypada tylko 1,5 proc. sprzedaży, co wynika z ich skromnego oprocentowania ustalonego na 3 proc.).

Tegoroczne rekordy warto też powiązać właśnie z… inflacją. W przeszłości obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją naliczały dwucyfrowe oprocentowanie dochodzące do 20 proc., ale w ostatnich miesiącach stopa inflacji obniżyła się poniżej 3 proc. (lipcowy wzrost do 4,2 proc. nie ma jeszcze odzwierciedlenia w wynikach sprzedaży obligacji). Taka sytuacja sprawiła, że posiadaczom obligacji indeksowanych inflacją opłaca się ich umorzenie i zakup nowych papierów i częściowo obecne rekordy sprzedażowe są wynikiem właśnie tego rodzaju operacji - posiadacze starszych serii „przesiadają” się na nowe papiery i co znamienne, wybierają obligacje o najkrótszych terminach wykupu. 

Nie wiemy dokładnie na ile wyniki sprzedaży obligacji oszczędnościowych wpływają „nowe pieniądze”, a na ile są to operacje przedterminowego umorzenia, dlatego nie można jeszcze mówić o szale zakupów i stąd znak zapytania w tytule, choć dane sprzedażowe na to właśnie wskazują. Więcej światła na faktyczne wyniki rzucą dane o zadłużeniu skarbu państwa. Na ich podstawie dowiemy się jaka część z 11,7 mld zł sprzedaży (w tym 15,4 proc. to operacje zamiany wygasających serii na nowe papiery) to nowe pieniądze.

Warto w tym kontekście przypomnieć, że run na obligacje nie jest zdrową sytuacją i niekoniecznie musi okazać się korzystną. Inwestorzy indywidualni, zwłaszcza ci mniej doświadczeni, to bardzo chimeryczna grupa, o czym nie raz przekonali się emitenci obligacji z Catalyst, a ich łaska jeździ na pstrym koniu. Obligacje oszczędnościowe nie są wprawdzie notowane, ale wszystkie wyposażone zostały w opcję out i każdy ich posiadacz może zarządzać umorzenia obligacji w dowolnym niemal momencie. Taka sytuacja rodzi potencjalne ryzyko runu, ale w przeciwnym kierunku.

Więcej wiadomości o Skarb Państwa

Więcej wiadomości kategorii Emisje