czwartek, 21 listopada 2024

Newsroom

Deweloperzy sprzedali o jedną czwartą więcej mieszkań

Michał Sadrak, Obligacje.pl | 9 października 2017
W III kwartale notowani na Catalyst deweloperzy zakontraktowali 6,98 tys. lokali wobec 5,57 tys. przed rokiem. Wielu z nich chwali się kolejnymi rekordami sprzedażowymi.

Największe spółki, jak Dom Development i Robyg, w samym tylko III kwartale sprzedały ponad tysiąc mieszkań, co dla obu było rekordowym poziomem kontraktacji. Rośnie jednak cały rynek, trudno więc się na nim wyróżnić, nawet wysoką dwucyfrową dynamiką sprzedaży. Chyba, że ujemną, co akurat należy do jednostkowych przypadków, obserwowanych raczej w samym III kwartale, niż dziewięciu minionych miesiącach.

Od początku roku deweloperzy z Catalyst sprzedali 19,6 tys. mieszkań wobec 15,8 tys. przed rokiem co oznacza wzrost o 24,2 proc. r/r (dane dla 16 spółek). Największy postęp zrobiło Echo Investment, które zwiększyło kontraktację o 75,9 proc. r/r do 885 lokali. Dwie kolejne spółki, Lokum Deweloper i Archicom, podniosły sprzedaż odpowiednio o 54,6 i 40,7 proc. r/r do 651 i 992 mieszkań. Także i największe firmy w branży, które zakontraktowały w trzy kwartały ponad 2 tys. lokali (Dom Development, Robyg, Murapol i Atal), mogą na ogół pochwalić się solidną dwucyfrową dynamiką wzrostu sprzedaży.

Sprzedaż mieszkań przez deweloperów z Catalyst

W kwestii kontraktacji mieszkań przez deweloperów przypomnieć należy, że bieżąca sprzedaż jest czynnikiem decydującym dopiero o przyszłych wynikach spółek. Cykl budowy trwa bowiem najczęściej od sześciu do ośmiu kwartałów, a to właśnie po przeniesieniu własności lokalu aktem notarialnym następuje dopiero księgowanie przychodów wraz z przypisanymi do nich kosztami. O bieżących wynikach finansowych decyduje więc przede wszystkim sprzedaż realizowana rok, czy nawet dwa lata temu. Czy to znaczy, że teraźniejsza kontraktacja nie ma dla obligatariuszy znaczenia? Bynajmniej. To właśnie wysoka i efektywna sprzedaż pozwala deweloperom w dużym stopniu finansować budowy z bieżących wpływów, uwalnianych wraz z postępem prac. Spowolnienie sprzedaży w wielu przypadkach mogłoby oznaczać konieczność wzrostu finansowania długiem, wszak rozpoczętą budowę trzeba dokończyć, nawet jeśli nie wszystkie mieszkania zostały zakontraktowane.  

W interesie obligatariuszy deweloperów, zresztą tak samo, jak i innych wierzycieli oraz inwestorów, jest więc by koniunktura na rynku mieszkaniowym trwała jak najdłużej. Bo o ile bieżąca sprzedaż decyduje o napływie gotówki przez najbliższe dwa lata, to okresy spłaty obligacji rozpisane są na trzy do nawet pięciu lat (z dużych spółek tylko Atal emituje dwuletnie papiery).

Znacznie droższe grunty, czy przyspieszenie dynamiki wzrostu cen mieszkań, to tylko niektóre argumenty zwolenników tezy o tym, że zbliżamy się do momentu przegrzania na rynku. Nie brakuje też opinii, że realizowane jeszcze niedawno gotówkowe zakupy inwestycyjne nabierają coraz bardziej spekulacyjnego charakteru, kupujący zaś częściej mieliby liczyć nie tylko na kilka procent rocznej rentowności z najmu, ale także na wzrost cen samego lokalu w krótkim czasie. Na pewno najmniej dyskusyjne pozostaje ryzyko podwyżki stóp procentowych pod koniec przyszłego roku, co w sposób naturalny obniżyłoby dostępność kredytów i apetyt na zakupy gotówkowe.

Niepewności więc nie brakuje, ale czy to znaczy, że deweloperzy powinni przestać zwiększać ofertę, zrezygnować z zakupu gruntów i kolejnych akwizycji? Mimo wszystko, ich celem jest wzrost zysków, nie zaś tylko zarabianie na obsługę samego długu. Długu, który przecież zaciągany jest w celu uzyskania efektu dźwigni.

Więcej wiadomości kategorii Catalyst