niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: Skarbówki kradną show

Emil Szweda, Obligacje.pl | 17 września 2021
Sprzedaż obligacji oszczędnościowych sięgnęła 3,7 mld zł w sierpniu i już prawie 29 mld zł od początku roku. Dla porównania publiczne emisje certyfikatów funduszy obligacji korporacyjnych przynoszą ostatnio mniej niż 1 mln zł.

Popularność obligacji oszczędnościowych wynika nie tyle z ich świetnych warunków, co raczej mizerii konkurencyjnej oferty, czego dowodzi zresztą sama struktura sprzedaży. W sierpniu ponad 50 proc. przypadło na obligacje trzymiesięczne, oprocentowane na 0,5 proc. i traktowane przez nabywców jako substytut trudno osiągalnych obecnie odsetek na lokatach bankowych czy rachunkach oszczędnościowych. Znaczna część tej „sprzedaży” to po prostu rolowanie papierów, które zostały kupione kwartał wcześniej.

Jednak 0,5 proc. odsetek wygląda dobrze nie tylko na tle lokat bankowych, ale również coraz większej liczby funduszy dłużnych, które zaangażowały – ze względu na statut lub po prostu szukając odpowiedniego oprocentowania – sporą część aktywów w papiery skarbowe lub gwarantowane przez SP. Notowania tych o stałym oprocentowaniu spadają – rentowność papierów dziesięcioletnich przekroczyła wreszcie 2 proc. i znalazła się najwyżej od półtora roku. Nie jest to sprawa wyłącznie lokalna i o przebieg notowań obligacji nie można winić tylko członków RPP i prezesa NBP. Przede wszystkim cztery tygodnie zwyżek mają za sobą papiery niemieckie (to jednak wciąż minus 0,27 proc. dla dziesięciolatek), a notowania naszych papierów zależą od tego co dzieje się na rynkach bazowych (NBP może sobie darować skup obligacji – niczego nie wskóra). 

Tak czy inaczej, obligacje oszczędnościowe SP wygrywają rywalizację o stopy zwrotu z funduszami dłużnymi i będą ją wygrywać jeszcze długo. Im bardziej prezes NBP mówi o przejściowo podwyższonej inflacji, tym mocniej zdaje się ją utrwalać. W jednym z komentarzy sprzed dwóch lat napisałem o kupujących obligacje indeksowane inflacją, że zakładają się z RPP i NBP o wysokość inflacji i jak do tej pory, uliczni inwestorzy ten zakład wygrywają. A ponieważ na obligacje indeksowane inflacją przypada 80 proc. zadłużenia SP z tytułu emisji obligacji oszczędnościowych, możemy to odebrać jako jeszcze jeden czynnik proinflacyjny – oczekiwania inwestorów zakładają utrzymanie inflacji na podwyższonym poziomie i fakt, że nie są to inwestorzy profesjonalni niczego nie zmienia. Okazuje się, że ich prognozy były trafniejsze niż sztabu działu analiz NBP, a przede wszystkim oczekiwania inflacyjne konsumentów też nie powstają na podstawie rozbudowanych modeli i analiz. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że retoryka NBP już nie działa, że każde kolejne powtórzenie frazy o przejściowej inflacji, tylko wzmacnia obawy o wzrost inflacji, z którą bank centralny najwyraźniej nie zamierza nic robić jeszcze przez jakiś czas.

Skoro obligacje antyinflacyjne, nawet te o najniższych marżach, naliczają ponad 6 proc. odsetek (te najmocniejsze – 7,5 proc.) inwestorzy głosują nogami. Obligacje korporacyjne, zakotwiczone w środowisku stóp WIBOR, nie są w stanie konkurować z antyinflacyjnym bestsellerem. Stały się ofertą dla inwestorów świadomych tego, że portfele dłużne należy dywersyfikować, że duszony przez RPP WIBOR kiedyś wreszcie wystrzeli (najpewniejszy sposób walki z inflacją do dodatnie realne stopy procentowe), a CPI staje się wskaźnikiem coraz mniej przewidywalnym. Co oznacza, że nie wiadomo kiedy efekty wysokiej bazy naprawdę zadziałają. Przez najbliższe pół roku zadziała efekt przeciwny i posiadacze obligacji antyinflacyjnych będą święcić triumfy.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze