niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: 6 procent przebite

Emil Szweda | 8 kwietnia 2022
Dziesięcioletnie obligacje USA znalazły się na granicy czterdziestoletniego trendu spadkowego. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce w październiku 2018 r., więc sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale tylko w USA. Rentowność naszych papierów jest najwyższa od ponad dziesięciu lat.

Taka jest cena utrzymywania realnych ujemnych stóp i bagatelizowania ryzyka wymknięcia się inflacji spod kontroli. Inflację trzeba później gonić i płacić recesją za jej stłumienie. Alternatywa jest bowiem jeszcze gorsza. Jedyne, co w tej sytuacji może dziwić, to tempo zmian. Zaledwie w sierpniu rentowność naszych obligacji dziesięcioletnich spadała do 1,5 proc. (dziś przebiła 6 proc.) i podnosiły się głosy, że nie warto pochopnie rezygnować z obligacji skarbowych w portfelach. Cóż, tylko od początku roku DS1030 potaniała o ponad 13 proc. i o 26,5 proc. od sierpnia. Jeśli takie spadki nie spełniają definicji bessy na rynku obligacji, to nie wiem, co ją spełnia.

Po drugiej stronie oceanu zapowiedzi Fed nieco uspokoiły rynek. Chodzi już nie tylko o podwyżki stóp, ale też o odchudzenie bilansu przez sprzedaż aktywów – obligacji skarbowych i zabezpieczonych hipotecznie. Zapowiedź podbiła rentowność dziesięcioletnich obligacji do 2,71 proc. (trzydziestoletnich jest taka sama!), ale wyhamowała wzrost dwuletnich papierów. Spread między dwu- i dziesięciolatkami znów jest dodatni, choć wynosi tylko 20 pkt bazowych, to jednak jest to pewnym osiągnięciem Fed, być może zdolnym powstrzymać wybuch paniki. Często w takich kluczowych momentach dochodzi jednak do zwrotu i inwestorzy, którzy chcą wyjść z rynku dostają jeszcze szansę, by zrobić to po lepszych cenach.

Niemieckie dziesięciolatki szturmują 0,7 proc., czyli najwyższy poziom od czterech lat. Tu wieloletni trend spadkowy został przełamany jeszcze w kwietniu, a Europejski Bank Centralny stoi przed nie lada dylematem. Jeśli nie podąży drogą Fed, ryzykuje jeszcze większą inflacją, a rentowności i tak będą rosły (jeśli inwestorzy mogą dostać w USA o 2 pkt proc. więcej już teraz, zrobią to). Ale podwyżki stóp i ograniczenie QE to w zasadzie pewny przepis na recesję. Ostatecznie o problemach południa tylko udało się nam zapomnieć przez ostatnią dekadę, ale zadłużenie nadal tam jest i problem nie został rozwiązany, tylko odepchnięty w przyszłość. Tę, która zdaje się nadeszła.

Czy istnieje więc bezpieczna przystań? Inwestorzy mogą wybierać papiery skarbowe oparte o WIBOR (wuzetki), które w nowych okresach odsetkowych otrzymają przynajmniej 5,5 proc. odsetek, a na Catalyst można kupić je nawet z 5 proc. dyskontem. 6 proc. jest łatwe do osiągnięcia bez ryzyka stopy procentowej i kredytowego (oczywiście z gwiazdką). Kontrakty FRA wskazują przyszłą i nieodległą wysokość WIBOR-u na 6,7 proc., co oznacza, że średnie oprocentowanie obligacji korporacyjnych na Catalyst przekroczy 10 proc. Nawet papiery największych firm jak KGHM czy PGE zaczną płacić po 8 proc. odsetek. Ba. Nawet listy zastawne, których bezpieczeństwo bywa porównywalne z obligacjami skarbowymi (to po prostu obligacje, ale zabezpieczone portfelem pracujących kredytów hipotecznych wysokiej jakości) mogą zapłacić 7,5-8 proc., ale kupić je trudno. 

Emitenci z Catalyst udowodnili swoją jakość – przez ostatnie dwa kwartały nie zanotowaliśmy defaultu, a nasz Index Default Rate spadł do historycznego minimum. Emitenci oparli się więc skutkom pandemii. Czy oprą się też skutkom inflacji? Na razie ich obligacje robią to lepiej niż skarbówki.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze