sobota, 23 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: Miliard popytu

Emil Szweda | 16 lutego 2024
Mamy połowę lutego, a wartość popytu zgłoszonego przez inwestorów w emisjach obligacji adresowanych do szerokiego grona odbiorców na podstawie prospektów emisyjnych, przekroczyła właśnie 1 mld zł, licząc od początku roku.

Oczywiście zdarzały się już na rynku obligacji lata wyraźnie lepsze. W 2016 i 2017 r. łączny zgłoszony popyt przekroczył 3 mld zł, w ub.r. było to ponad 1,8 mld zł. Ale już teraz po pierwszych siedmiu tygodniach roku, jest on większy niż w każdym z lat 2019-21. Czy w tym roku padną rekordy? Wszystko zależy od emitentów – na ile będą skłonni wykorzystać koniunkturę do sięgnięcia po finansowanie. Nie chodzi przecież o zgromadzenie na kontach jak najwięcej wolnych środków, ale o ich sensowne wykorzystanie. Przy obecnych stopach procentowych, obligacje nie są bynajmniej tanim źródłem finansowania.

Co ciekawe, jeśli w statystykach uwzględnić okresy dwunastomiesięczne (zamiast lat kalendarzowych), okaże się, że na przełomie lat 2017/18 łączna wartość tego typu emisji przekroczyła o włos 2 mld zł, głównie dzięki emisjom PKN Orlen na 1 mld zł. Aby pobić ten rekord wartość emisji zgłoszonych do końca czerwca musiałaby sięgnąć ok. 600 mln zł.

Jak dotąd kolejne emisje kończą się wyraźną przewagą kupujących. Echo oferowało papiery na 70 mln zł, a kupujący opłacili zapisy na 194 mln zł. Ronson ubiegał się o 60 mln zł, inwestorzy wpłacili prawie 155 mln zł. Nic nie wskazuje na to, żeby inwestorzy mieli wkrótce spasować. W samym styczniu fundusze obligacji korporacyjnych powiększyły aktywa o ponad 800 mln zł (7,9 proc.), widać więc, jak szerokim strumieniem płyną pieniądze na rodzimy rynek długu. Czym to się wszystko skończy?

Kiedy na rynku padają rekordy, warto być roztropnym. Nawet jeśli do pobicia dawnych szczytów nieco jeszcze brakuje, to stają się one osiągalne zarówno pod względem wartości ofert jak i zgłaszanego popytu. Napływy do funduszy dłużnych są bliskie rekordom, a według naszych statystyk, w przeszłości aktywa funduszy obligacji korporacyjnych rosły szybciej tylko w wyniku przekształceń rynkowych. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że rekordowa już jest liczba emisji publicznych przeprowadzonych na podstawie prospektów w ostatnich 12 miesiącach.

Konsekwencją dysproporcji w wartości ofert i popytu, którą można sobie najłatwiej wyobrazić, jest spadek oferowanych marż. Przewaga popytu jest tak wyraźna, że ewidentnie dałoby się pozyskiwać finansowanie taniej. Pozwalają na to także obniżki oprocentowania obligacji oszczędnościowych oraz coraz niższe odsetki od lokat, poza stawkami promocyjnymi. Napływy do funduszy też zmobilizują popyt, aczkolwiek trzeba pamiętać, że największe pieniądze pozyskały fundusze, które celują w obligacje dużych firm i w duże (tj. warte po kilkaset milionów złotych) emisje. Nie jest to kapitał, który będzie bezpośrednio konkurował z inwestorami indywidualnymi, ale presja na zaangażowanie wolnych środków będzie rosła.

Czy wyrośnie nam z tego kolejna bańka? Kiedyś być może tak. Ale dziś jesteśmy daleko od tego punktu. Póki co, prawie nikt nie obniża oferowanych kuponów (nie ma bańki cenowej). Popyt ze strony inwestorów indywidualnych nie jest też wykorzystywany do oferowania szemranych emisji (w czym duża zasługa regulacji i oczyszczenia rynku). Inflacja spada, ale stopy procentowe mają zostać utrzymane. To warunki idealne do rozwoju rynku. Jeśli nie pojawią się nowe czynniki zewnętrzne jak pandemia czy geopolityka, rynkowe rekordy są kwestią czasu. I nie będą powodem do obaw.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze