niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: Reguła bessy

Emil Szweda | 10 lutego 2023
Z opóźnieniem, ale jednak – inwestorzy powoli dochodzą do wniosku, że mocne dane z amerykańskiego rynku pracy nie pozwolą Fed na zwrot w przewidywalnym terminie. To podbija rentowności obligacji na świecie i podkopuje przekonanie o łatwych zyskach na tym rynku.

2022 r. zapisze się w statystykach jako najgorszy rok dla rynków obligacji, ponieważ podwyżki stóp podniosły rentowności z historycznie niskich poziomów. Przejście z 1 proc. rentowności do 3,5 proc. musi odbić się na wycenach i tak właśnie się stało. Od października obserwujemy jednak odbicie cen (spadek rentowności) oraz liczne publikacje oparte na historycznych statystykach – rynek obligacji po trudnym roku „zawsze” odbijał w kolejnym, a im mocniejszy był spadek (wzrost rentowności), tym silniejsze późniejsze odbicie. I choć argumenty tego rodzaju brzmią mniej więcej jak zapewnienia, że ponieważ nigdy wcześniej susza nie przytrafiła się w dwóch kolejnych latach, więc skoro obecna trwa trzeci rok, to w czwartym na pewno czeka nas sporo opadów, to jednak dla części inwestorów były to rozważania przekonujące. Nawet nasz rząd uplasował w tym tygodniu obligacje dziesięcio- i dwudziestoletnie za 3,5 mld EUR przy popycie na 12 mld EUR. Apetyty inwestorów są więc spore, aczkolwiek 3,945 proc. rentowności za dziesięcioletnie obligacje w EUR to kusząca stawka. Jednak i ona nie byłaby dostatecznie wysoka, gdyby nie rynkowy konsensus zakładający, że inflacja spadnie, a w ślad za nią także stopy procentowe. Jeszcze w tym roku banki centralne miałby zacząć wycofywać się z podwyżek.

Jednak przez ostatnie dni, od publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy w poprzedni piątek, powietrze z tego balonika stopniowo uciekało, aż w środę rentowność niemieckich dziesięciolatek znalazła się na najwyższym poziomie od trzeciego stycznia, a także w pobliżu szczytowych wartości z października i grudnia. Dwuletnie obligacje niemieckie osiągnęły rentowność najwyższą od… 2008 r. Rentowność amerykańskich papierów nie wspięła się jednak aż tak wysoko, zaś w przypadku polskich papierów dziesięcioletnich wciąż można nawet mówić zaledwie o konsolidacji w zakresie 5,7-6,15 proc. i póki nie dojdzie do wybicia nie można niczego przesądzać. Ale warto mieć w pamięci, że nie tylko pozytywny dla posiadaczy obligacji scenariusz jest możliwy. Bo nawet jeśli inflacja zacznie spadać, to jej nominalny poziom niemal wszędzie grubo przewyższa wysokość stóp procentowych i rentowność obligacji. Co oznacza, że pozytywny scenariusz jest i cały czas był uwzględniany przez rynek, natomiast gry na utrwalenie inflacji na wysokim poziomie (tj. przewyższającym cele banków centralnych) jeszcze nie widzieliśmy. W tym scenariuszu obniżek stóp prędko nie zobaczymy, a na razie czekają na nas zapowiedziane podwyżki.

Choć oznacza to korektę wcześniejszych, optymistycznych, założeń, to jednocześnie nie przekreśla szans na zyski na rynku obligacji. Rentowności są wszak dostatecznie wysokie by je oferować i bez wzrostu notowań. Zyski mogą być jednak niższe niż wydawało się optymistom, a na pewno nie można ich nazwać łatwymi do osiągnięcia.

Wyjątkiem są oczywiście zmiennokuponowe papiery oparte o WIBOR. W ich przypadku rentowność zmienia się wraz ze stawkami WIBOR, więc wahania cen odgrywają mniejszą rolę. Z emisją publiczną, tym razem na 50 mln zł, wyszedł Kruk (dwie poprzednie były warte 35 mln zł łącznie), a program emisji na 400 mln zł uchwalił Dom Development. Być może dobre wyniki funduszy z ostatnich miesięcy przełożą się w końcu na poprawę koniunktury także na rynku pierwotnym. Zima na tym rynku trwa już blisko rok, a jak wiadomo, po złym roku musi przyjść lepszy ;-).

Więcej wiadomości kategorii Komentarze