niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Rentowności jak przed epidemią

Emil Szweda | 18 marca 2020
Niestety, nie jest to próba zdyskontowania przez rynek długu rychłego zakończenia pandemii koronawirusa, ale czymś wręcz przeciwnym.

Rentowność 10-letnich obligacji niemieckiego rządu wzrosła do -0,24 proc. z 0,9 proc. zaledwie dziewięć dni wcześniej (9 marca obligacje Niemiec osiągnęły rekordowo niski poziom). Po raz ostatni tak niskie notowania niemieckich obligacji obserwowaliśmy w połowie stycznia. W rzeczy samej, w środę rentowność dotarła nawet na krótko do minus -0,2 proc. – poziomu, który powstrzymał wzrost rentowności na początku stycznia.

Rentowność obligacji skarbowych rośnie silnie w całej Europie (w USA także, ale tam nie wzrosła jeszcze do styczniowych maksimów). Brytyjskie papiery dają prawie 0,8 proc. wobec 0,0 proc. na początku miesiąca, rentowność obligacji francuskiego rządu (10-letnich) wspięła się do poziomu najwyższego od maja ub.r., jednoroczne rekordy osiągają rentowności obligacji Włoch, Portugalii itd.

Na wydarzenia z ostatnich kilku dni powinniśmy spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. Przede wszystkim przypomnieć sobie, że rentowności obligacji rosły już od sierpnia ub.r., co spowodowane było obawami o rysujące się spowolnienie gospodarcze i możliwość pogorszenia sytuacji finansowej budżetów poszczególnych państw. Spowolnienie oznacza wszak niższe wpływy budżetowe z jednej strony i wyższe wydatki (na pobudzenie gospodarki lub po prostu socjalne) z drugiej, które finansowane mogą być w tej sytuacji przede wszystkim emisjami długu.

Wybuch pandemii zakłócił ten trend, ale nie zmienił logiki, a tylko powiększył skalę problemów. W ostatnich tygodniach obserwowaliśmy jednak rajd obligacji skarbowych i spadek rentowności do rekordowo niskich poziomów, co związane było z potrzebą znalezienia bezpiecznej przystani. Inwestorzy z rynków akcji przenosili kapitał tam, gdzie jak sądzili, będzie on bezpieczny. Po szaleństwie zakupów, przyszła pora na orzeźwienie.

Możliwa jest więcej niż jedna interpretacja obecnej sytuacji. Jedna z nich, to realizacja zysków z ostatniego rajdu, która ma miejsce w czasie ograniczonej płynności rynkowej. Nie wszystkim udało się zachować zyski, realizacja strat dodatkowo napędziła ruch rentowności w górę. Dodatkowo część uczestników funduszy obligacji mogła zdecydować się na umorzenia jednostek szukując płynności bez realizacji strat (związanych np. ze sprzedażą akcji). Fundusze zmuszone zostały do odsprzedaży obligacji, a kupujących zabrakło. Wreszcie trzecia i najbardziej prawdopodobna interpretacja – inwestorzy zakładają, że gospodarcze bazooki wyciągane w ostatnich dniach przez rządu różnych krajów, oznaczać będą wzrost deficytów i skali zadłużenia (a przypomnijmy, że i bez recesji poziom zadłużenia Włoch czy Francji należał do wysokich), co początkowo wiązać się będzie z emisjami obligacji, a finalnie… Cóż, kto wie, dokąd nas zaprowadzi dalszy wzrost zadłużenia, które już wcześniej osiągnęło monstrualne rozmiary. Skoro jednak czeka nas wzrost zadłużenia (i być może emisji obligacji, o ile ktokolwiek odważy się wyjść na rynek w tych dniach), nie można było dłużej udawać, że rekordowo niskie rentowności obligacji mogą się utrzymywać bez przerwy. Stąd tak dynamiczny wzrost rentowności w ostatnich dniach.

Częściowo presję podaży mogą łagodzić banki centralne, które zapowiedziały skup obligacji z rynku. Sprzymierzeńcem banków jest też spodziewana niska inflacja, która powinna towarzyszyć spowolnieniu gospodarczemu/recesji. Ale to wygaszenie pandemii jest przez rynek najbardziej oczekiwanym sygnałem do zakupów przecenionych w ostatnich dniach aktywów. 

Więcej wiadomości kategorii Komentarze