niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: Bierz 6 proc. lub giń

Emil Szweda, Obligacje.pl | 3 lipca 2015
Sprawa PCZ to kolejny przykład frustrującej bezradności inwestorów i poczucia bezkarności osób odpowiedzialnych za zwrot pieniędzy inwestorom.

O PCZ napisano już bardzo wiele. Dla tych którzy nie śledzą specjalistycznych serwisów skrót telegraficzny. Spółka złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości na trzy dni przed terminem wykupu czerwcowej serii (8 mln zł) i zapłatą odsetek od sześciu innych (1,7 mln zł), choć miesiąc wcześniej nie miała problemu z przedterminowym wykupem papierów zapadających w 2017 r. za 10,7 mln zł i to poza rynkiem regulowanym. Podejrzenie o wyprowadzenie pieniędzy z tonącego okręty nasuwa się samo, podobnie jak ostatnie zmiany właścicielskie w spółkach zależnych PCZ (udziały przejmują spółki powiązane z Romualdem Ściborskim – byłym prezesem PCZ i jego głównym akcjonariuszem). Naprawdę nie trzeba być wyznawcą teorii spiskowych by zarzucić władzom spółki w najlepszym wypadku nieudolność.

Nie jest to pierwszy na Catalyst przypadek, w którym oparte na solidnych przesłankach podejrzenia krystalizują się w głowach inwestorów. Niestety, tych przypadków przybywa z każdym miesiącem. I wygląda na to, że rzadko chodzi o błędy w sztuce zarządzania czy nietrafione projekty inwestycyjne. To być może byłoby do przełknięcia przez inwestorów, ostatecznie inwestycje wiążą się z ryzykiem. Jednak sądzę, że kto inwestował w obligacje dwa, trzy lata temu nie brał pod uwagę innego ryzyka – świadomego działania firm na niekorzyść wierzycieli, w tym posiadaczy obligacji. A takie działania są możliwe z jednego zasadniczego powodu i bynajmniej nie chodzi tu o naiwność nabywców obligacji. Oni byli (bo już nie są) głęboko przekonani, że ich interesy chronią nie tylko zabezpieczenia, ale także prawo, którego złamania zarządy i właściciele spółek będą się bać. Okazuje się, że się nie boją, a podejmowane działania są coraz bardziej ordynarne. Od sfałszowania raportów i ich poświadczenia przez audytora (WZRT), przez składane w malignie strachu zapewnienia, że spółka nigdy nie miała się lepiej (Uboat-Line) po wykupy obligacji poza rynkiem na kilka tygodni przed złożeniem wniosku o upadłość (PCZ). Ostatni przypadek jest raną najbardziej świeżą w portfelach inwestorów, więc boli najbardziej.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy w komentarzu zwracam uwagę na piętę achillesową rynku obligacji jakim jest jakość prawa w Polsce, a ściślej jego przestrzeganie i egzekwowanie. GPW zarządza rynkiem, KNF strzeże podmiotów licencjonowanych, za inwestorami nie stoi nikt, zwłaszcza detalicznymi. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na dwie sprawy. Pierwsza to reforma wymiaru sprawiedliwości, która weszła w życie 1 lipca. Rozstrzygając sprawę sądy będą teraz badały siłę argumentów adwokatów i prokuratury, a nie same badały prawdę. To model amerykański (ale też niemiecki), którego wprowadzenie może wpłynąć na przyspieszenie orzecznictwa. Z naciskiem na może – środowisko prokuratorów jest zmianom niechętne, ale dobrze napisane doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa może okazać się walorem rozstrzygającym na niekorzyść przestępców.

Po drugie wybory. Od dekad barejowskie „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi” jest obowiązującą w Polsce normą prawną. I nie chodzi nawet o to, że sprawny wymiar sprawiedliwości jest koniecznym warunkiem prawidłowego funkcjonowania rynku kapitałowego. Poczucie sprawiedliwości,  egzekwowanie prawa jest fundamentem działania państwa. Być może warto wziąć ten argument pod uwagę idąc jesienią do urn. Tylko jak dotąd problem jakości prawa jest pomijany w debacie politycznej, kosztem niekończących się list obietnic.

Tyle, jeśli chodzi o wkład Obligacje.pl w politykę. Catalyst ponownie jest bliskie psychozy strachu, którą obserwowaliśmy też mniej więcej przed rokiem. Objawia się ona zwiększeniem podaży obligacji spółek, które z jakichś powodów przestały być dla inwestorów wiarygodne. Powody można mnożyć, a trudno podważać ich słuszność. Ostatecznie zbyt wiele złego na rynku wydarzyło się w ostatnich miesiącach, by nie rozgrzeszać inwestorów z przypływu ostrożności. Wygląda na to, że podejrzani są wszyscy emitenci, których rentowność obligacji przekracza 6-7 proc. Całkiem, jakby za tą granicą prawdopodobieństwo utraty kapitału (do tego w Polsce sprowadza się default) skokowo rosło bez względu na sytuację finansową ich emitentów. Ale skoro inwestorzy przestają wierzyć, że to co napisano w sprawozdaniach firm jest prawdą, zaś za oszukiwanie inwestorów kary nie ma, trudno się dziwić, że krąg zainteresowanych wypłynięciem na głębszą wodę gwałtownie się kurczy. Ofiarami nie są tylko inwestorzy, ale także te spółki, które nie są i być może nie będą w stanie zdobyć ich zaufania, nawet jeśli na to zasługują.

Więcej wiadomości o PCZ S.A.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze