niedziela, 24 listopada 2024

Newsroom

Podsumowanie tygodnia: Powrót do wzrostów

Emil Szweda | 5 stycznia 2023
Początek roku przebiega po myśli posiadaczy obligacji. Rosną notowania, stopy zwrotu funduszy, spada rentowność i inflacja. I tylko gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że między rentownością obligacji i inflacji wciąż jest ponad 10 pkt proc. różnicy.

W IV kwartale wartość przeprowadzonych emisji obligacji korporacyjnych była nawet nieco wyższa niż rok wcześniej, a w całym roku wyniosła 10,3 mld zł wobec 16 mld zł w 2021 r. Choć oznacza to spadek o 36 proc., to wynik całego roku i tak jest niezły, biorąc pod uwagę, że np. w II kwartale spadek przekraczał 61 proc., a w II i III kwartale wartość przeprowadzonych emisji ledwie przekraczała po 1 mld zł (mowa o danych po wykluczeniu emisji banków i wewnątrzgrupowych). Jednak statystyki IV kwartału tylko zakłóciły kiepski obraz rynku, głównie za sprawą emisji Cyfrowego Polsatu (2,7 mld zł), a kolejny miliard przypadł na emisje TVP, Rafako (które pożycza na 5 proc. od rządu) czy 300 mln zł na spółki Maspeksu. Jeśli je pominąć, okaże się, że kondycja rynku pierwotnego była w IV kwartale równie słaba, co dwóch poprzednich, a jedyne, na co emitenci mogą liczyć u inwestorów instytucjonalnych, to częściowe refinansowanie. Pieniądze wciąż są drogie i trudno dostępne.

A jednak atmosfera wokół rynku długu zdecydowanie poprawiła się w ostatnich miesiącach. Przede wszystkim dzięki poprawie notowań obligacji skarbowych. Rentowność dziesięciolatek spadła z 9 proc. w październiku do 6,1 proc. w czwartek (to najniższa rentowność od września). W czwartkowym spadku pomogły dane o inflacji, która według szybkiego szacunku miała wynieść 16,6 proc. w grudniu – mniej niż oczekiwali ekonimiści. I pomyśleć, że gdyby Orlen nie zawyżał marży paliwowej, dynamika inflacji mogłaby być jeszcze niższa. Rozstrzał oczekiwań i danych wskazuje tylko, jak duża jest obecnie niepewność nie tylko rynkowa, ale także ta związana z szacowaniem podstawowych wskaźników makroekonomicznych. A skoro tak, to rynek nie przykłada wagi do samych wartości, ale raczej do trendów. Skoro inflacja spada drugi miesiąc z kolei i – z przerwą na styczeń i luty – będzie spadać nadal w kolejnych miesiącach korzystając z efektów bazy, to rynek „gra” na utrzymanie trendu spadkowego rentowności spodziewając się być może, że globalny spadek inflacji powstrzyma Fed i EBC przed dalszymi podwyżkami stóp.

Oczekiwania te nie muszą się spełnić. Tempo wzrostu cen niemal wszędzie na świecie nadal przewyższa wysokość stóp procentowych, rentowność obligacji nie daje nadziei na ochronę przed inflacją, na obligacjach można zarabiać głównie dzięki zmienności notowań. Po dość paskudnych dla inwestorów miesiącach, teraz wahadło wychyliło się w korzystną stronę dla posiadaczy obligacji, ale to wciąż nie jest rynek odpowiedni dla zdecydowanej większości inwestorów, którzy w obligacjach szukają bezpieczeństwa i niskiej zmienności. A czy ci, którzy szukają bezpieczeństwa zgodzą się zafiksować na dziesięć lat stopę zwrotu na poziomie 6,1 proc. (obecna) lub niżej, wiedząc o tym, że choć inflacja w 2023 r. stopnieje ze względu na efekt niskiej bazy, to już w kolejnym roku ten sam efekt zadziała przeciwnym kierunku (będziemy mówili o efekcie niskiej bazy). Przecież prawie żadne z długoterminowych wyzwań nie został rozwiązane, po prostu wyjątkowo ciepła zima utrzymała ceny energii w ryzach. Kto zagwarantuje, że za rok ta sytuacja się powtórzy, a w międzyczasie ta nadzwyczajna pogoda nie doprowadzi do problemów z produkcją żywności?

Dane i rynki stają się coraz bardziej rozchwiane, a to oznacza ruchy w obydwu kierunkach. Ten obecny jest pożądany, ale na głęboki oddech ulgi jest za wcześnie, tym bardziej, że linie trendów wzrostowych nie zostały nawet naruszone.

Więcej wiadomości kategorii Komentarze